Niestety,Irek, ten znachor okazał się Panem Profe***m i zalożę sie, że i on nie dalby rady naszemu NFZtowi i poszedłby w prywatę. Jeno, do diaska, skąd na te prywaty brać!
Razem z mężem płacimy te składki, chłopu ścigaja nie dość, ze z pensji, to jeeszcze i z emerytury i nie korzysta z usług naszej kochanej "służby zdrowia", to ja nie wiem .
Totalna porażka - pilna jestem- według Pana Doktora Od Kości - i mam czekać tyle na wizytę /badania mam mieć w Szanownej Klinice juz w przyszłą środę/. Dobrze, ze mam mądrego Rodzinnego i nie tak jak hindus-ka, mogę sie dostać do niego od pierwszego razu, bo nie ma zwyczaju odsyłania chorych nawet kosztem wysiadywania ponad plan w gabinecie. Leczy moją tarczycę, chyba i kościom da radę.
Wiecie, ten termin to mały pikus w porównaniu z moim terminem do endokrynologa. W zeszłym roku zaproponowano mi wizytę juz w 2014
bognaj, ciasto slicznie wygląda. Ja też nagrzeszyłam, choc Wielebny mnie piekłem i grzechami różnorakimi postraszył. Upiekłam przesliczny cwibak, zrobiłam tiramisu i oczywiście obiad - bez pomocy męza, który walczy z ogrodowymi chwastami.
Jak się to ma do przykazania neurochirurga, żeby zero akrywności, to ja nie wiem. Pewnie mi śruby całkiem powyskakują. No nic, jutro caly dzień grzeecznie haftuję /krzyżykami, zeby nie było wątpliwości/
to ja, Ania znana jako amadobo