Witajcie wszyscy!
Jak już wczoraj pisałam żyje chociaż na razie to jem, pije i śpię - no może jeszcze wc.
Operacja trwała 4 godziny a po operacji pan doktor powiedział że było ciaśniutko. Jeżeli chodzi o sam zabieg to discectomia szyjna na poziomie C4/C5/C6/C7 m.Smith-Robinson z stabilizacją cage międzytrzonowym Aesculap na poziomie C4/C5/C6/C/7. Do 8.09 mam zwolnienie i w tym dniu mam kontrolę , 18.08 ściągnięcie szwów. W pierwszej dobie przyszedł do mnie rehabilitant i mnie spionizował, pokazał jak mam wstawac z łóżka i jakie mam wykonywac cwiczenia i masowac bliznę. Dostałam również kołnierz ale tylko do podróży, bez kołnierza śpię, chodzę i kompie się. Jeżeli chodzi o ból to najbardziej odczuwam ból z tyłu pleców między łopatkami, ciągnięcie blizny i lewa ręka która dalej pobolewa ale doktor stwierdził że to wymaga czasu bo muszą się odbudowac nerwy po niedoczulicy.
Teraz próbuje ugryśc temat mycia głowy ale mój mąż musi wymyślic sposób (jak to on określił) izolacji mojej blizny.
Ogólnie jest OK byle tak dalej.
Pozdrawiam Wszystkich z lekką bryzą płynącą z mojego wiatraczka - Roana