no i jestem po
w dodatku w szoku..po przeczytaniu forum nastawiłam się na dłuzszy pobyt w szpitalu i chyba gorsze samopoczucie. A tu miła niespodzianka:) W środe przyjęcie do szpitala i kilka podstawowych badań i w czwartek o 10-tej wyladowałam na stole.
Dobrze sie czułam zaraz po, choc wiadomo-obolała i podsypiająca. A w piatek rano rehabilitant pokazał, jak wstawać z łózka, by nie obciążać zbytnio
kręgosłupa szyjnego, potem zdjecie i o godz. 11-tej rano... do domku
Niecałą dobę po zabiegu byłam już w domku. Czuję sie dobrze. Lekarz powiedział, że nie daje mi żadnych ograniczeń, może oprócz dźwigania i nakazał rozkładanie noszonych rzeczy po równo w obu rękach. Mogę jeździc samochodem itd.Zapytany przed wyjściem o potrzebę
rehabilitacji, powiedział, że mam taki implant, że jest on sam w sobie rehabilitacją
" Pani Jolu, zastapiliśmy pani zniszczony kawałek własnego kręgosłupa, naszym nowym, który posłuży pani całe wieki"
Ot, co
Piątek jeszcze podsypiałam w domu, ale w sobotę ugotowałam obiadek, a dzis byłam na zakupach( nie niosłam ich) i gdyby nie szew na szyi i jeszcze brak czucia w kciuku (ale zaczyna wracać powoli, ponoć może ten proces trwać nawet pół roku), to nie uwierzyłabym,że jestem po operacji na kregosłupie szyjnym. Szok
Zrobili mi tylko jeden poziom C6-C7, choc wyżej tez są
przepukliny. Ale powiedział lekarz, że w tej chwili nie było takiej potrzeby.
Trzymam kciuki za wszystkich, którzy są jeszcze przed-będzie dobrze. Pozdrawiam serdecznie. Jola