Gościu
Masz rację, to nie może być pochopna decyzja, nie należy się kierować opinią jednego neurochirurga, ale do dziesięciu też bez sensu biegać. Byłam wcześniej 3 lata kierowana na operację, ale odmówiłam, to miało być w powiatowym szpitalu, wiele osób sobie chwali operacje tam wykonane, ale jakiś "głos wewnętrzny" powstrzymał mnie od tej decyzji. Wtedy nie za bardzo jeszcze neurologicznie dawało mi się to we znaki, objawy zaczęły się pojawiać ok. roku po odmowie operacji. Wtedy naprawdę uświadomiłam sobie że to już poważniejsza sprawa, postanowiłam się wybrać do jednego z najlepszych specjalistów w kraju na konsultację. Żyłam nadzieją że powie mi że nie jest tak żle, że nie muszę być operowana, niestety zawiodłam się. Do niczego usilnie nie byłam namawiana, jednak jego stwierdzenie że widzi podstawę do operacji spowodowało moją decyzję.Bólu ostrego jak tu niektórzy opisują nie miałam nigdy, ot taki bardziej ściskajaco-usztywniający, jak było gorzej to wspomagałam się p, bólowymi. Sanatorium,
rehabilitacja, osteopata, masaże, sprawiły że jakoś funkcjonowałam, pracowałam( niestety za biurkiem) nie stosowałam wobec siebie jakichś specjalnych ograniczeń. Przez ten cały czas neurologiczne sprawy się pogłebiały, słabła prawa ręka, w lewej cierpnięcia, neurologicznie stwierdzony brak pewnych odruchów, ale już nie pamiętam jakich. Rosła we mnie świadomość, że" idzie do mnie widmo niepełnosprawności" Panicznie bałam się paraliżu, ale nie dałam się zwariować, nie potrzeba mi było wspomagaczy na nerwy. Jestem z natury racjonalistką ( trochę w kierunku optymizmu) gdzieś doczytałam, że w ostatnich kilku latach nikt w Polsce nie umarł, ani nie doznał paraliżu czterokończynowego w wyniku takiej operacji, to czemu miałabym być pierwsza
To jest poważna decyzja, trzeba wybrać takiego lekarza, do którego nabierzesz zaufania, wtedy jest się trochę spokojniejszym, jak masz świadomość że będziesz w dobrych rękach.