Mewo,
komplikacje zdarzają sie w kazdym typie operacji i problemy z wybudzeniem bywają u niektórych. Ja na przykład miałam takich epizodów wybudzeniowych kilka ale jak widzisz żyję, piszę i dobrze się mam, szykując do 11 zabiegu w ogolnej narkozie.
Takie komplikacje jak uszkodzenie rdzenia sa jednostkowe i chyba u poacjentów operowanych młotkiem przez kowala.
W szpitalu, z ktorego właśnie wróciłam, widziałam dziewczynę kila lat po wypadku. Miała rdzeń tak przerwany ze zwisał jej na pojedynczych włókienkach i w dodatku przemieszczony. Po czterech latach dziewczyna tylko troszkę ciąga nogami. Widziałam kilku odważniaków po skokach do wody, z potrzaskanym kręgami wbitymi w rdzeń. Po dwóch tygodniach od zabiegu tylko blizna na szyi i lekkie włócznie /czasem/. jedna nogą mówią, ze cos się stało. Widziałam też ludzi, którZy mając ucisk na rdzeń, nasłuchali sie umoralniaczy odstręczających od zabiegu i teraz własnie rozpacz ich ogarnia, bo niedowłady są juz nieodwracalne. Zwiedziłam bardzo wiele szpitali rehabilitacyjnych i sporo się naoglądałam. Dlatego, mimo ze czekanie mnie wykańcza i jak wszyscy boję się samego zabiegu, nie będę słuchać podszeptów malkontentów i poddam się zabiegowi.
Nie bój sie, musi byc dobrze, innej opcji nie ma i już
Mam nadzieję, ze nasz Janusz juz wybudzony po zabiegu. Cały czas trzymam palce za niego.
Miłego dnia, drogie Szyjki