Witajcie kochanieńkie Szyjki!
Dziękuję za trzymanie kciuków za mój zabieg/ czułam ich moc/ a Bożenie za telefoniczne"kopniaki", które mnie ostro trzymały w emocjonalnym pionie.
a teraz konkrety: Nigdy nie czułam się tak dobrze po zabiegu. druga doba bez prochów bo ostatnią pyralginkę dostałam wczoraj w południe na wyjście i tylko pyralginę brałam.
Okazało się na stole,że nawet rezonans jest omylny. Nie było tak źle z moją szyją, co bardzo ucieszyło doktorów a całym problemem był ostatni, sprzed trzech lat implant, który sobie swobodnie brykał między kręgami i działał neurologiczne cuda,zamiast grzecznie obrosnąć kością. Skręcili mnie płytą tylko na poziomiec4/c5 a nie jak planowano odc4 do c7. i chała Bogu ,nie będę całkowitym robotem!
Myślałam, że płyty są stabilne a tu przez dwa miesiące trzeba bardziej uważać jak przy implancie .Mogą też wystąpić dziwne objawy typu drgania rąk jakieś drętwienia twarzy itp. ale to przejściowe.
Leżę grzecznie w łóżeczku , rodzina pilnuje mnie jak diabli i pozwala tylko swobodnie oddychać a resztę robią za mnie
Trzeba było tyle zabiegów aby zmądrzeć i przewartościować własne życie- teraz będę bardzo grzeczna i nie chcę już trafić na stół.
Acha, muszę dodać,że moja płytka nazywa się wdzięcznie zephir a na szyi mam znak Zorro czyli dwie poziome blizny ciachnęli trzecią ukośną!
Jeszcze raz dziękuję za duchowe wsparcie i świętujcie zdrowo i bezbólowo.
Vika/ dość szaleństw przy klawiaturze- sio do łóżka/