lędźwiowy chyba sama spaprałam w czasie
rehabilitacji szyi przed operacją. Ćwiczyłam Mckenziego i m.in też kazano mi odpowiednio siedzieć, spać itd. Miałam podkładać sobie podpórkę pod lędźwiowy, żeby prosto siedzieć (to miało też pomóc na szyjny). i chyba wtedy zwichnęłam stawy w jakimś odcinku lędźwiowego, bo nagle pojawiły się takie klujące bóle w plecach. Raz też była rwa do nogi przez około 3-4 godz. Zrobiłam rezonans jak pojawiły się "mrówki" w nogach bo jeszcze się łudziłam że to nie od szyi tylko to od tego lędźwiowego i okazało się, że owszem mam tam wypukliny ale bez cech ucisku korzeni i rdzenia. No i to w sumie przesądziło o operacji szyjnego bo tam miałam dotykany rdzeń, więc te "mrówki" to niestety były aż stamtąd.
Potem pokazywałam ten rezonans neurochirurgowi, który stwierdził - "eee tam, nic pani tam nie ma :). Niech pani przestanie tak wyginać te plecy to stawy w lędźwiowym się zagoją, pewnie pani je zwichnęła przy tych manipulacjach z podpórką".
Faktycznie po jakimś czasie się uspokoiło. A teraz coś znów lekko szarpie do nogi i nie wiem dlaczego. Rezonans był pól roku temu w maju. A tamtą krótką rwę miałam przed tym rezonansem a potem okazało się, że nie ma cech ucisku korzeni., więc też nie wiem dlaczego bolało.
W każdym razie nie zamierzam panikować, tylko trochę temu odcinkowi pomóc i nawet jak coś tam się jeszcze ustawia inaczej, to chciałam ewentualne stany zapalne wygoić.
Przy okazji przestanę się schylać i zacznę w końcu uginać kolana :). Swoją drogą niby wszystko wiem co powinnam robić, to kurcze dlaczego nie robię? Oj ale głupia jestem......
Może też trochę pogoda wpływa na te nerwy, front za frontem nas nawiedza.
Asia