dawno się nie wymądrzałam :)
a dzisiaj znów mogę się z wami podzielić jakąś nowością.
Nowsze szyjki pewnie nie wiedza a starsze może juz nie pamiętają, jak jakis czas temu (dłuuuugi) pisałam o tym, ze w moim przypadku ćwiczenia McKenziego mi zaszkodziły a dokładnie nie wiedziałam dlaczego tak się stało.
Zaszkodziły na odcinek lędźwiowy, a na szyjnym potem okazało sie ze przy mojej wielkości
przepukliny te ćwiczenia były wprost niebezpieczne. Za duża była.
Dzisiaj dowiedziałam się od terapeuty dlaczego szkodziły na lędźwiowy. Otóż mam zanik
lordozy ale taki dziwaczny. Nie mam kręgosłupa w kształcie C (oczywiście bardziej płasko - nie ma takiej literki żeby ją wstawić, wiec musicie bazować na wyobraźni), za to mam coś w kształcie L. Kręgosłup idzie prosto bez lordozy a potem nagle ma uskok do tyłu do kości ogonowej. Powinno tam iść łagodnie a u mnie jest ostro. Jak ćwiczyłam przerosty, to w tym odcinku sobie narozrabiałam i teraz już niestety co jakiś czas boli. Neurochirurg (któremu pokazywałam rezonans lędźwiowego jak konsultowałam szyję, lędźwiowy był tak przy okazji) mówił, że mogłam tam trochę naciągnąć stawy, osteopata pokazał mi dlaczego i gdzie.
tak więc nauczka - NIE ROBIĆ ćwiczeń ZANIM się nie zrobi przynajmniej prześwietlenia. najlepiej mieć MR ale ..... wiadomo - Polskie warunki NFZ itd.
Ale jakbym miała WTEDY prześwietlenie to z boku tez by było widać że mam taki ostry uskok.
szkoda że jestem mądra dopiero po szkodzie....
Pozdrawiam cieplutko
Asia