Witam
Ewa, łączy nas charakter pracy i zbliżony wiek rozpoczęcia walki z dyskopatią.
Mam jednak nad Tobą przewagę doświadczeń operacyjnych-niestety dwóch doświadczeń przez brak pokory.
Pierwsza operacja-wróciłam do pracy po 7 miesiącach.
Po ok.3 od operacji czułam się już na tyle dobrze,że wróciłam do życia domowego bez taryfy ulgowej. Pierwsza rehabilitacja po 5 miesiącach w ramach uzdrawiania przez ZUS. Tam nabrałam pewności ,że operacja spełniła swoją rolę JESTEM ZDROWA.
O naiwności,wstyd się przyznać że mając medyczne wykształcenie zabrakło mi rozwagi.
Ty pracowałaś w karetce R , ja wróciłam do pracy w dyżurach.Wiele ekstremalnych sytuacji.
Optymizmu starczyło na ok. półtora roku a potem już równia pochyła.
Z dnia na dzień coraz gorzej. Jakiś czas broniłam się przed diagnostyką. Za dobrze pamiętałam poprzednie objawy i podświadomie wypierałam.
W końcu wypad z pracy i tu decyzja należała do współpracujących ze mną anestezjologów, którzy widzieli jakie ilości leków wcinam żeby przetrwać dyżur.
Ewa i tyle w temacie tzw.,, bzika zawodowego''
Też nie wyobrażałam sobie życia bez pracy, takiej pracy.
Obecnie po drugiej operacji ,3 poziomy na sztywno.
Półtora roku niebytu zawodowego, kilka lat walki z przewlekłym bólem neuropatycznym nie poddającym się żadnemu leczeniu.
Musiałam stoczyć małą walkę z medycyną pracy żeby wrócić na blok operacyjny.
Tym razem podeszłam z większym szacunkiem do własnego zdrowia.
Uzyskałam orzeczenie o umiarkowanym stopniu niepełnosprawności co przy dobrych relacjach personalnych(dano mi szansę) dało mi możliwość pewnych ulg.
Pracuję w systemie jednozmianowym, w krótszym wymiarze , z dodatkowym urlopem zdrowotnym.
Przy zakazie dźwigania i pracy fizycznej obstawiam optymalne(lżejsze) w moim stanie bloki operacyjne i mam pełną satysfakcję zawodową.
Długo trwał stan niepogodzenia.
Ewa, w pracy człowiek jest tyle wart ile może z siebie dać.
Tu już nie jedna osoba przekonała się że będąc jakiś czas na zwolnieniu nawet najbardziej życzliwe środowisko zawodowe z czasem obojętnieje, pojawiają się elementy zazdrości (tak dobrze wyglądasz a jesteś na zwolnieniu) Na to jest jedna odpowiedź że na wygląd nie chorujemy:)
A operowany kręgosłup ma swoje prawa zrostu i rehabilitacji.
Nie zniwecz efektów i obecnego dobrego samopoczucia przez bunt wobec pewnych niezbyt uciążliwych ograniczeń.
Większość z,,recydywistów operacyjnych'' jest autorem takiego stanu przez brak pokory.
Dobrze jest przeanalizować co w dotychczasowym życiu mogło predysponować do dyskopatii i jeśli to możliwe wykluczać te elementy.
Jak nie pomoże racjonalne podejście to może się zdarzyć, że życie (pogorszenie) samo skoryguje w znacznie większym stopniu.
Podsumowując-dyskopaci to nader żywotne istoty i po malutkiej korekcie trybu życia i pracy nadal czerpią pełną piersią :)
Przez długi czas w swoich postach pisałam o bólu, który odbiera chęć życia. Na szczęście poszukując ( nie może boleć bez przyczyny) udało mi się go pokonać.
Nie jest to rozwiązanie raz na zawsze, wymaga systematyczności ale jaka radość kiedy ból nie zaprząta każdej myśli.
Jeśli ktoś byłby zainteresowany to metoda bardzo przyjemna , wręcz relaksacyjna - terapia cranio-sacralna, powięziowo- mięśniowa w ramach tzw.osteopatii miękkiej.
Rekonwalescenci pooperacyjni, macie kilka opcji szpitalnej(refundowanej przez NFZ) rehabilitacji uzdrowiskowej.
Można składać wnioski do NFZ jako leczenie pooperacyjne z zaznaczeniem opcji ,,szpital uzdrowiskowy'' w okresie nie przekraczającym pół roku od operacji.
Można przeglądając strony uzdrowisk wyszukać takie, które prowadzą leczenie w ramach szpitala uzdrowiskowego i wysyłać indywidualnie skierowania od lekarzy specjalistów.
Mnie udało się dojść do stanu wyluzowania kręgosłupowego- nauczyliśmy się ze sobą współpracować bez natręctwa myślowego co mi szyja albo lędźwie przyniesie kolejnego dnia.
Takiego stanu i wam SZYJKI życzę.
Żeby radość nie przewróciła mi w głowie aktualnie jestem na etapie operacji kolana ale wcześniej trochę relaksu podczas rehabilitacji w Busku.
Do lekko podłamanych we wczesnym okresie pooperacyjnym jak to już kiedyś pisałam TRZEBA DAĆ CZAS CZASOWI
Pozdrawiam Zosia