Witam Was bardzo serdecznie. Kiedyś pisałam na forum, teraz czytam Was "namiętnie". Przypomnę, 8 lat temu byłam operowana L/5. Miałam mieć też operację na szyjny, lecz dostałam zakrzepowego zapalenia żył i operację odłożyli. Po kilku latach ze względu na bóle głowy, drętwienie, mrowienie oraz lekki
niedowład ręki zrobiłam kolejny rezonans i napisali: Zaznaczona spondyloza
kręgosłupa szyjnego w odcinku C3-C6 z brzeżnymi wyroślami kostnymi wysterczającymi z krawędzi trzonów kręgowych, także dokanałowo. Degeneracja krążków międzykręgowych od C3 do C6 z okrężnymi uwypukleniami z współistnieniem ekscentrycznych skierowanych zarówno w stronę otworów międzykręgowych jak i dokanałowo- protruzji tych krążków powodujących boczne jak i centralne wtórne
stenozy kanału kręgowego, zmniejszając wymiary strzałkowe kanału kręgowego do 11-12 mm. Wskazane wyrośla kostne i protruzje mogą uciskać struktury nerwowe kanału kręgowego.Jako rozpoznanie napisano, że to względna stenoza. Jest to opis MR z 2010 r. Byłam u neurochirurga, który powiedział, że potrzebne są najmniej dwie operacje, lub
rehabilitacja. Ze względu, że pracuję zawodowo wybrałam rehabilitację. Kilka pobytów na oddziałach rehabilitacji dało jakieś efekty.
We wrześniu 2011 r. wracając ze szpitala miałam wypadek samochodowy. Dostaliśmy w tył samochodu, a my najechaliśmy w samochód przed nami. Znów trafiłam do szpitala. W tomografie napisali, że na poziomie C5 i C6 jest ciało kostne, najprawdopodobniej spowodowane wypadkiem.
Piszę to bo chcę Wam pokazać, jak działają instytucje.
Policja skierowała mnie na badania. Wyszedł uraz kręgosłupa. Leżałam cztery tygodnie na oddziale rehabilitacyjnym. Obchodzili się ze mną jak z przysłowiowym jajkiem, bo są duże zmiany.
I wyobraźcie sobie, w tym tygodniu byłam na komisji z PZU w ramach odszkodowania. Pan chirurg zadał tak głupie pytania, że mało nie wyszłam z siebie i stanęłam obok. Myślałam, że mnie trafi. Ale jak powiedział, że nie wyglądam, że mam niedowład to jak "ryknęłam", że ja na wygląd nie choruję, tylko na kręgosłup i że mam sześć guzów na płucu, których też nie widać i nerkę do usunięcia bo guz ma ponad 5 cm. Myślała, że wylecę na zbity p..., ale skutek był odwrotny. Pan kilka razy powiedział, że na chorą nie wyglądam, więc powiedziałam mu na odchodnym, że musiałam mieć jodowaną tarczycę bo nam pełno guzów, lecz ze względu na szyję nie mogę być operowana. Dodałam, że mam astmę, cukrzycę, jestem po operacji guza nadnercza i 4 razy miałam zakrzepowe zapalenie żył oraz nadżerki na żołądku. Po tych moich wywodach pan powiedział, że jednak na chorą nie wyglądam, ale obiecał, że jakieś pieniążki dostanę.
Jestem wściekła, że patrząc na człowieka ocenia się czy jest chory, czy zdrowy, a nie zagląda w dokumentacje. A swoją drogą, czy po 50 to musi się mieć wygląd Baby Jagi lub Tekli z bajki.
Pozdrawiam Was wszystkich bardzo cieplutko (-D
Wanda