Ja zachorowałam na wodogłowie dawno temu, w 1976 roku. Miałam 9 lat. Nie było wtedy tomografii ani rezonansu. Pierwsza operacja z otwarciem czaszki była w celach diagnostycznych. Druga służyła założeniu zastawki. Tę trzeba było potem kilka razy wymieniać - w sumie do 1991 roku 9 kraniotomii. Gdy w 1978 roku nie zareagowano na czas, nie zmieniono zastawki, zapadłam na 6 miesięcy w śpiączkę. Wzmożone ciśnienie śródczaszkowe dokonało wtedy spustoszeń w moim mózgu. To cud, że sie potem przebudziłam. W wszystko potem też. Teraz mam 46 lat. Pozdrawiam. Joanna