Witam wszystkich serdecznie.
Jestem ojcem wspaniałego dziecka o imieniu Wojtuś który ma dwa latka i cztery miesiące , 1 czerwca tego roku po wspaniałym dniu doszło do zdarzenia które spędza mi sen z powiek i jestem na skraju wyczerpania psychicznego , mianowicie ... synek biegł bo się wystraszył "pana" w restauracji, nie zebrał dobrze zakrętu , nóżki wpadły w poślizg i z wielkim impetem uderzył głową o kafelki, nie zdążył nawet wyciągnąć rączek , po dwóch sekundach kiedy go podnosiłem z podłogi jego czoło było ogromne, miał guziora na pół czoła, oczywiście znaleźliśmy się na pogotowiu, rentgen czaszki nie wykazał pęknięcia kości ...odesłano nas do domu.Następnego dnia nasz pediatra powiedział że raczej powinni wszystko być ok , że takie rzeczy się zdarzają , tak i ja to rozumiem , ale i tak nie mogę spać po nocach myśląc czy mogło dojść do jakiegoś urazu wewnętrznego który po jakimś czasie mógłby dać się we znaki , czy powinienem jechać z synkiem do jakiegoś specjalisty -neurologa ??? czy on rozwieje moje wątpliwości ??? Czy możemy zrobić jakieś badania który mi powiedzą czarno na białym że możemy już żyć normalnie bo nic się nie stało ??? Dla wielu z Was ta sprawa może być prosta, oczywista a może nawet błaha , dla mnie to sprawa życia mojego synka a także i moja , tak bardzo go KOCHAM że nie wyobrażam sobie życia gdyby mogło mu się coś stać , dlatego błagam podpowiedzcie co powinienem zrobić aby rozwiać wątpliwości , żebym mógł normalnie żyć z żoną i nie musieć wysłuchiwać ciągle od Niej że jak tak dalej pójdzie to nie doczekam osiemnastki syna bo prędzej ja się wykończę przez to zadręczanie się....... przepraszam że się tak rozpisałem , ale potrzebuję pomocy !