W poniedziałek wielkanocny moja ciocia dostała wylewu, okazało się że pękł tętniak. Do tej pory nie odzyskała przytomności. Po 4 dniach przewieziono ją do ligoty, tam od razu zrobiono embolizacje, próbowano wybudzac po kilku dniach od zabiegu, ale się nie udało, postanowili zmienić leczenie. Lekarze twierdzą że nie ma u niej reakcji na ból i dotyk, przez przypadek lekarka, która przyjmowała ją na oddział wygadala się mamie, że ten wylew był w okolicach pnia mózgu. Pielęgniarki każą przygotować się na najgorsze, pomóc może tyko cud. Jak narazie tylko tyle lepiej że ma różne odruchy, tiki- nie wiadomo na ile to odruchy bezwarunkowe, niekontrolowane a na ile jakieś reakcje na to co się do niej mówi - rusza brwiami, marszczy czoło, mieli językiem, przełyka jakby ślinę ( była zaintubowana, 3 dni temu zrobili jej tracheotomie. Jaka jest szansa że się obudzi? Teraz leci 3 tydzień od wylewu, jest szansa że jeśli się obudzi to będzie w miarę funkcjonować? Miał ktoś podobną sytuację? Ile to jeszce może trwać? Dodam że robiono kontrolną tomografię, nic więcej tam nie cieknie, ma 54 lata. Szkoda kobiety, bo była pełna życia, towarzyska, aż trudno uwierzyć, ciężko mi jest bo jest dla mnie jak matka, czasami była mi nawet boiska..... Szok! proszę pomóżcie, podzielcie się swoimi doświadczeniami....