Bardzo Ci współczuję, a najbardziej Twojego lekarza. Ja też w Polsce miałam podobnego. Dla nich nie ważne jest, czy ma się 1 atak na m-c, czy 10. Nie robią nawet regularnych badań Rezonansu. Po prostu idziesz na wizytę, wystawia receptę i dziękuję bardzo - do następnego spotkania. Dlatego cieszę się, że mieszkam w Londynie. Tutaj leczą inaczej. Leki refunduje Służba Zdrowia. Wszystko dostaje się za darmo. Proponują wizyty w szpitalu na badanie
Rezonansu Magnetycznego, wjeżdża się na leżąco do specjalnej maszyny na 50 minut i przez ten czas masz słuchawki i waciki w uszach, a maszyna wydobywa różne dźwięki sprawdzając jak dużo usłyszysz i jak na monitorze będzie w danym momencie funkcjonował mózg. Są tu nawet możliwości operacji. Proponowali mi trzy dniowy pobyt w Univercity College Hospital Neurology. No i skoro nadażyła się taka okazja, to z niej skorzystałam. Jednak do czegoś takiego nie każdy się nadaje, ponieważ w niektórych przypadkach występują inne rodzaje ataków, które nie są możliwe do podjęcia operacji. Ja już jestem po takim Rezonansie, który wspomniałam wcześniej, jednak wiele badań jeszcze przede mną, ale gdyby lekarz powiedział, że zaliczam się do osób, które miałyby szansę na operację, to bardzo, bardzo bym się bała. Jest to decyzja na całe życie. Może się udać, można być się upośledzonym do końca życia lub nawet umrzeć. Znam taki przypadek. Żona kolegi mojego męża też miała
padaczkę, zaczęli Ją operować i zmarła na stole operacyjnym. Było to robione w Polsce, więc tam napewno bym się nie zgodziła