Witam,
Na padaczkę zacząłem chorować w wieku 19 lat, nagle bez żadnych powodów urazów, guzów itp. Tzw padaczka samoistna. Lekarz neurolog powiedział mi iż mogła zostać ona wywołana długotrwałym stresem, hehe to ciekawe myślę... Każdy ma jakiś tam stres, jeden większy drugi mniejszy, tylko dlaczego ja dostałem padaczkę a inni nie ? Trochę to nie fair. Choruję na padaczkę odmiana - napady podczas snu ( z przegryzaniem jezyka, z brakiem mozliwosci poruszania się przez dobę z bólu miesni i glowy). Choroba ta zniszczyła moje życie, plany, osobowość i nastawienie do świata. Pozornie zdrowy chłop, pełen energii pozytywnej nagle dostaje taką wiadomość, nie będę się bał użyć sformułowania wyrok, podobnie jak rak, z tym, że na raka można się wyleczyć i dalej żyć ( zależy jaki i jak wczesnie wykryty) natomiast na padaczkę nie ma leku, są tylko "zaleczniki" powodujące zmniejszanie się ataków. Z padaczką trzeba się ograniczać prawie we wszystkim. Praca+stres=napad, zmęczenie+brak snu=napad, godzinę poźniej leki wzięte=napad, fale od komputera=napad, i tak mógłbym wyliczać. Każdy ma jakiś tam określony próg drgawkowy, każdy może dostać ataku ale nie każdy musi się leczyć i nie każdy choruje przewlekle. Trzeba radykalnie zmienić życie, wysypiać się, dbać o dietę, o kontakt z ludzmi, myslec pozytywnie, miec przyjaciol wsparcie... A co jesli tak jak w moim przypadku wszystko co moglo by pomoc tego niema? Mam zawod taki a nie inny , mam stres niemilosnierny to co mam pracowac w zakladzie pogrzebowym? - jak rodzice wlozyli w nauke ponad 50 tys zl zanim się dowiedzialem ze choruje ? Ukonczylem studia obronilem tytul i kariera szeroka... Zdrowy jeszcze zdalem prawko ( i jezdze do dzis bo nie mam napadow JESZCZE w dzien tylko w nocy podczas snu) . Druga sprawa, nie prowadze higienicznego trybu zycia, bo nie mam takiej mozliwosci, taka mam prace ze jestem ciagle zmeczony spie po 6 godzin... Przyjaciol nie mam zadnych od czasów liceum - wszyscy sie porozjezdzali pozakladali rodziny itp. Od dwóch ponad lat kiedy to dziewczyna mnie zostawila dodatkowo wpadlem w dól emocjonalny, depresje. Nie mam na nic ochoty ani sily, w pracy przed kompem dniami a w domu nocami, nigdzie nie wychodze bo nie mam z kim, i nie ma po co. Czuje sie nie atrakcyjny, zbyteczny, szary niewidoczny. Summa summarum zycie moje a wlasciwie sposob jego prowadzenia doklada wszelkich staran abym mial wlasnie ataki. Jeszcze rok temu mialem ataki raz na pol roku. Teraz mam co 3 miesiace. Biore lamitrin i levetiracetam. Powiedzialbym neurolog ze mam coraz częstsze ataki ale zatailem prawde i nie powiedzialem ( dalej mysli ze to napady raz na rok), dlaczego? By mi nie zabrali prawka, bo prawko to 50 procent mojego zawodu. Idąc tym krokiem, zaluje z jednej strony, bo mozna by bylo zwiekszyc dawki leków i zobaczyc efekty, moze by to poskutkowalo... Wierze, ze medycyna ruszy żwawiej z miejsca i zaproponuje nowe rozwiązania medyczne dla chorych na padaczke, tak tych co mają napady codziennie po kilka nascie razy, tych co mają padaczke lekooporną tak szczegolnie tych co mają je stosunkowo malo zeby wyeliminowac je w ogole skoro nie ma tak duzych zaburzen. Widzialem w telewizji ze jakis dr sprowadzil medyczna marihuane by leczyc jakies dziecko, czy to prawda ze thc wplywa na zmniejszenie ilosci napadów ? Od jakiegos czasu zastanawiam sie by kupic herbate z konopii i zaparzyc sobie od czasu do czasu o ile to pomoze. Palic nie lubie i nie bede. Kwestia jeszcze inna, ostatnia tematyczna jak myslicie czy ten rodzaj padaczki opisanej przeze mnie moze przerodzic sie w padaczke "normalną" z utratą przytomosci w dzien? Na razie się jeszcze nie targnąłem sie na zycie ze względu na Boga ktory mi złagodził kare do napadów w nocy... Wiem, ze to nie pewna przyszlosc...
Podsumowując:
- wiem, ze nie jest tragicznie ale zyc ze swiadomoscia ze to moze dzis, moze nawet podczas jazdy autem jest jak znalezc granat w nadziei ze jest stary i nie wybuchnie
- wiem ze trzeba mimo wszystko starac sie dązyc do normalnosci, trybu dnia i nocy ogr stresu i zwk ilosci h snu
- wiem ze nie tylko ja jestem chory, nie tylko ja mam problemy i nie tylko ja z tym walcze
- nie moge sie pogodzic ze swiadomoscia choroby, a ty kowalski pogodzilbys sie np z rakiem ?
- nie pewna przyszlosc zycia, zawodu, pracy
- boje sie ze juz nie znajde szczescia w zyciu, obecnie tylko mysle o tym co sie stanie jesli dostane napadu w dzien, czy popelnie samobojstwo :(
- nie mam nikogo w okol zadnych przyjaciol zadnych znajomych, nikogo komu moglbym sie zwierzy czy komus zaufac ( stąd te przelane żale co napisalem )
- mam natomiast nadzieje ze sie kiedys wylecze, tylko jak i kiedy ?
- zycie jest krotkie a ja ryzykuje podwójnie zycie innych na drodze
Pozdrawiam i przepraszam za ton, oraz sposob wypowiedzi, mam nadzieje ze ktos znajdzie sie z podobnymi przezyciami i bedzie mogl w ten sposob sie pocieszyc ze nie jest sam( akurat w dokladnie w tej samej sytuacji i rodzaju choroby).
PS. prosze nie pisac cos w stylu z padaczka mozna normalnie zyc, bo juz sie naczytalem tego typu wypowiedzi, w cale to nie pomaga i nie pociesza glownie jesli chodzi o mnie.