Padaczkę kojarzymy z wyprężeniem ciała, drgawkami, utratą przytomności. Odmian padaczki jest blisko 70 i jej ataki przebiegają różnie - czasem prawie niezauważalnie. 400 tys. chorych na nią Polaków próbuje żyć normalnie. Większości się to udaje.
W Polsce mówi się też o niej epilepsja. Zawsze była uważana za schorzenie tajemnicze. Ponieważ i dziś trudno jest ją prawidłowo zdiagnozować, a i leczenie nie zawsze bywa skuteczne - budzi niepokój chorych i ich otoczenia.
Zapasowe impulsy
Padaczka to choroba neurologiczna. Polega na tym, że chwilowo zostają zaburzone funkcje grupy neuronów (komórek nerwowych) skupionych w określonej części mózgu, czyli w tzw. ognisku padaczkowym. Doprowadza to do wystąpienia napadu.
Normalnie neurony przekazują sobie informacje za pomocą impulsów elektrycznych. Kiedy jednak komórki nerwowe są nadmiernie pobudzone, dochodzi do zakłóceń w przekazywaniu impulsów i do wyładowania. To tak, jakby w instalacji elektrycznej nastąpiło spięcie, które ogranicza się do niewielkiego obszaru i znika lub rozszerza się na cały mózg.
Grupa neuronów odpowiedzialnych za napady padaczki jest w swej budowie taka sama jak inne, zdrowe, ma tylko “popsute” właściwości bioelektryczne. I dlatego dochodzi do wyładowań. Mogą one rozpoczynać się w różnych częściach mózgu, zwykle jednak dzieje się to w płacie skroniowym lub czołowym, rzadziej w ciemieniowym i potylicznym.
Skąd te wybuchy
Epilepsja może się ujawnić w każdym wieku, ale najczęściej rozpoczyna się przed 20. rokiem życia. W jednakowym stopniu dotyczy obu płci. Niestety, przyczynę padaczki udaje się ustalić u niespełna połowy chorych. Może ona być np. wynikiem uszkodzenia mózgu jeszcze w okresie życia płodowego lub w czasie nieprawidłowego porodu czy tuż po nim. Padaczka bywa też skutkiem niektórych chorób (np. zapalenia mózgu, guzów mózgu czy chorób naczyniowych), schorzeń uwarunkowanych genetycznie, ale również urazów głowy przebiegających z utratą przytomności (np. po wypadku drogowym). We wszystkich tych przypadkach występują zmiany strukturalne w mózgu, tzn. uszkodzenia jego tkanki, i tam właśnie tworzą się ogniska padaczkorodne.
Gdy nie udaje się dojść przyczyny choroby, fachowcy mówią o tzw. idiopatycznej postaci padaczki.
Jeśli któreś z rodziców ma padaczkę, to istnieje bardzo niewielkie, ale jednak zwiększone ryzyko (ok. 1,5 proc.), że dziecko może mieć epilepsję. Wszystko zależy od tego, z jakim rodzajem choroby ma się do czynienia. Z danych medycznych wynika, że ponad 90 proc. matek cierpiących na to schorzenie rodzi zdrowe dzieci.
Kobiety, które chorują na padaczkę, mogą mieć dzieci. Muszą tylko być pod stałą kontrolą lekarza i stosować się do jego zaleceń. Czasem przed zajściem w ciążę trzeba zmienić lek na bezpieczniejszy dla płodu, dlatego poczęcie powinno być zaplanowane.
Rodzaje napadów
W zależności od tego, w jakim obszarze mózgu znajduje się ognisko padaczkowe, napady choroby wyglądają różnie. Specjaliści dzielą je na uogólnione (takie, które rozpoczynają się w obu półkulach mózgu) i ogniskowe.
Podczas uogólnionych następuje nagła utrata przytomności. Dochodzi do napięcia mięśni całego ciała (to faza toniczna), podczas którego chory często odgina głowę do tyłu i wypręża ręce i nogi. Ma kłopoty z oddychaniem, zaczyna sinieć. Po kilkunastu sekundach ciałem wstrząsają drgawki (to faza kloniczna). Chory może wtedy przygryźć język, a także bezwiednie oddać mocz. Po napadzie jest rozkojarzony, zdezorientowany i zwykle chce mu się spać. Taki napad trwa ok. 4-5 minut.
Do napadów uogólnionych należą także napady nieświadomości. Występują one jedynie u dzieci i polegają na kilkunastosekundowym “wyłączeniu się”, które wygląda tak, jakby dziecko się zagapiło. Potem wraca ono do wykonywanej czynności i nawet nie wie, że miało napad. Przy nieleczonej padaczce takie stany mogą pojawiać się wiele razy w ciągu dnia.
W czasie napadów ogniskowych - które są najbardziej rozpowszechnioną postacią padaczki i mogą wystąpić w każdym wieku - chory na chwilę przerywa wykonywaną czynność i na moment zupełnie się wyłącza. Może np. patrzeć w jeden punkt i nie nawiązywać kontaktu z otoczeniem. Nie ma drgawek, nie upada, może wykonywać automatyczne ruchy, przypominające np. zapinanie guzików czy szukanie czegoś. Po napadzie wraca do swego zajęcia i czasem nawet nie zdaje sobie sprawy z chwilowego zaniku świadomości. Zwykle jednak występuje krótki okres dezorientacji i splątania ponapadowego.
Przebieg padaczki może być bardzo zróżnicowany. U jednych napady pojawiają się nawet kilka razy dziennie, a u innych - kilka razy w ciągu całego życia.
To może wywołać napad
Wystąpienie napadu padaczkowego trudno jest przewidzieć (niekiedy poprzedza go tzw. aura). Wiadomo jednak, że napady mogą być prowokowane np. przez:
przemęczenie, a zwłaszcza brak snu
silny stres, emocje
duży wysiłek fizyczny (umiarkowany działa korzystnie)
picie alkoholu l zażywanie narkotyków
błyski świetlne
wahania hormonalne u kobiet (ataki częstsze są np. przed miesiączką)
Stan padaczkowy
Napady trwają od kilkunastu sekund do kilku minut. Ale bywa, że są długie (10 minut i więcej), następują po sobie, a chory nie odzyskuje między nimi świadomości. To tzw. stan padaczkowy.
Jeśli występuje u osoby, która do tej pory nie miała epilepsji - zwykle jest skutkiem poważnych urazów głowy (np. po wypadku) lub rozwijającej się choroby mózgu (np. nowotworu, zapalenia mózgu, naczyniowego udaru).
Częściej jednak stan padaczkowy występuje u tych, którzy mają stwierdzoną epilepsję. W takim przypadku bywa skutkiem np. nagłego odstawienia leków bez konsultacji z lekarzem czy zespołu odstawiennego u osób nadużywających alkoholu. Niezależnie od przyczyny, stan taki zagraża życiu, dlatego chory zawsze wymaga szybkiej pomocy medycznej.
Nie tylko EEG
Jeden napad padaczkowy nie przesądza o chorobie. Ale jeżeli się powtórzy, wymaga konsultacji neurologa (a najlepiej - epileptologa). Lekarz przeprowadza szczegółowy wywiad dotyczący stanu zdrowia pacjenta oraz okoliczności i przebiegu napadu. Bardzo pomocne są relacje świadków. Potem przeprowadza się badanie neurologiczne i zleca EEG (elektroencefalografię mózgu). Dzięki EEG można wykryć nieprawidłową czynność bioelektryczną mózgu, która jest istotą padaczki.
Czasem specjalista zaleca tzw. video-EEG, czyli wydłużenie czasu badania do kilku lub kilkunastu godzin z możliwością obserwacji zachowania pacjenta dzięki specjalnej kamerze.
W diagnostyce wykorzystuje się też tomografię komputerową i rezonans magnetyczny (RM) mózgu. Z wyjątkiem niektórych nie budzących wątpliwości zespołów dziecięcych badanie, zwłaszcza RM, należy wykonać u każdego pacjenta z padaczką. Szczególnie wtedy, gdy stosowane leczenie jest mało skuteczne lub choroba postępuje. Inne badania np. biochemiczne krwi, płynu mózgowo-rdzeniowego) przeprowadza się, by potwierdzić lub wykluczyć inne choroby, które mogą być przyczyną drgawek.
Tabletka i skalpel
Padaczkę trzeba leczyć, ponieważ inaczej może prowadzić do nieodwracalnych zmian w mózgu i skończyć się zgonem. W zależności od typu, przebiegu i przyczyn choroby - lekarz wybiera odpowiednią terapię. Jeśli przyczyną padaczki są inne schorzenia, jak np. krwiak, guz czy naczyniak mózgu, leczy się najpierw tę podstawową chorobę, najczęściej chirurgicznie.
Podstawowym leczeniem jest farmakoterapia, która zmierza do opanowania napadów padaczkowych. Zarówno leki konwencjonalne (starsze), jak i nowej generacji są skuteczne, ale nowe wywołują mniej skutków ubocznych, takich jak np. senność, zaburzenia koncentracji. Niektóre z nich (np. Lewetyracetam czy Gabapentyna) nie wchodzą w interakcje z innymi środkami. Jest to szczególnie ważne u osób z padaczką oporną na leki, które muszą przyjmować kilka lekarstw, i u ludzi starszych zażywających wiele preparatów. Większość chorych dostaje jeden specyfik, ale czasem lekarze sięgają po tzw. terapię skojarzoną i stosują 2-3 jednocześnie.
Leczenie rozpoczyna się od małych dawek leku i stopniowo się je zwiększa. Zwykle po 2-3 tygodniach dochodzi się do tzw. pełnej dawki terapeutycznej.
Ok. 80 proc. chorych można skutecznie leczyć. Kuracja trwa kilka, kilkanaście lat (czasem do końca życia). U ok. 20 proc. epileptyków nie udaje się całkiem opanować napadów - często winien temu jest źle dobrany lek, jego nieregularne stosowanie albo zbyt wczesne odstawienie preparatu.
Tytanowy krążek
Chorym, którzy nie reagują na leczenie farmakologiczne, pomóc może stymulator nerwu błędengo. Ale płaci się za niego 45 tys. zł z własnej kieszeni. Jako pierwsi w Polsce wszczepili go choremu na padaczkę w maju 1998 r. lekarze z Kliniki Neurologii i Epileptologii CMKP i Kliniki Neurochirurgii AM w Warszawie.
Aparat okresowo wysyła do mózgu prąd, który, działając na ognisko padaczkowe, nie dopuszcza do wyładowań bioelektrycznych i - tym samym - do napadów choroby. Składa się z krążka o średnicy ok. 5 cm z tytanową powłoką i zasilaczem oraz trzech elektrod, które instaluje się na nerwie błędnym. Jego praca jest programowana indywidualnie dla każdego chorego. Stymulator wszczepia się na 9-10 lat. W tym czasie chory jest pod kontrolą lekarską. Dzięki stymulatorowi ilość napadów może się zmniejszyć, a nawet mogą całkiem ustąpić.Czas operacji
Zabieg robi się w ogólnym znieczuleniu. Chirurg wykonuje niewielkie nacięcie po lewej stronie klatki piersiowej na wysokości pachy. Powstaje “kieszonka”, do której wsunie stymulator. Następnie robi nacięcie na szyi, w miejscu gdzie przebiega nerw błędny. To na nim zainstaluje elektrody. Są one umocowane do małych, plastikowych spiralek. Owe spiralki trzeba owinąć wokół nerwu błędnego.
Po zakończeniu tego etapu zabiegu chirurg przeprowadza pod skórą przewód od elektrod do stymulatora. Wtedy wkracza epileptolog, który programuje działanie stymulatora. Aparat pracuje np. przez 30 sekund, a potem ma 5 minut przerwy. Gdy ustawienia są prawidłowe, zszywa się miejsca nacięć.
Nie od razu do domu
Przez kilka dni po operacji chory pozostaje w szpitalu i przyzwyczaja się do stymulatora. Niemiłym uczuciem dla niego może być krótkotrwała chrypka, pojawiająca się w momencie uruchamiania stymulatora.
Po wyjściu ze szpitala trzeba być pod opieką epileptologa, bo okresowo potrzebne jest przeprogramowanie stymulatora. Można zmniejszyć lub zwiększyć natężenie prądu oraz wydłużyć lub skrócić czas bezczynności aparatu. Zabezpieczeniem chorego przed napadem, który może zacząć się, gdy stymulator odpoczywa, jest możliwość jego błyskawicznego uruchomienia. Wystarczy do płytki wszytej pod skórę przyłożyć magnes. Chorzy zwykle noszą małe magnesy wmontowane np. w bransoletkę.
Próbę odstawienia leku można podjąć po trzech latach bez napadu. Dawkę zmniejsza się stopniowo, nawet przez kilka miesięcy, i w tym czasie kontroluje się pracę mózgu, wykonując EEG. Nawroty napadów zdarzają się u 25-30 proc. dzieci (u dorosłych są one częstsze). Większość z nich ma miejsce w pierwszym roku po odstawieniu leków. Po pięciu latach ryzyko nawrotów jest już bardzo niewielkie.