witam, jakiś czas temu przeglądałam to forum, bo borykam się z tym samym problemem. 3 miesiące temu złamałam kość promieniową prawej ręki, jednakże przy samym złamaniu nie doszło do uszkodzenia nerwu. Złamanie zostało zespolone operacyjnie za pomoca blachy i śrub i zaraz po wybudzeniu z narkozy rączka całkowicie opadła, tzn całkowite porażenie prostowników, zginacze w stanie dobrym. Lekarze powiedzieli, ze to moze byc przejsciowe i kazali czekać. Zaraz po wyjsciu ze szpitala zapisalam sie na terapie laserową (prywatnie, zabieg trwajacy ok 30 min). Na temat lasera zdania wsrod ortopedow sa podzielone, jeden powiedzial mi ze to dziala jedynie powierzchownie (na blizne)natomiast drugi, ktory w moim miescie ma b dobra reputacje powiedzial ze jest to wrecz KONIECZNE, poniewaz przyspiesza to zrost kości i jednoczesnie odżywia nerw. Najwazniejsze jednak jest to, zeby znalezc terapeute, ktory naprawde zna sie na rzeczy, wiem o czym mowię - w pozniejszym czasie bralam rowniez laser na nfz( ktory trwal ok 6 min) po ktorym nie bylo zadnej poprawy, a nawet nastąpiło pogorszenie stanu ręki, ale o tym za chwilę. Panie rehabilitantki mówily mi ze porażenie nerwu może być również spowodowane uciskiem blachy na nerw i ze wskazane byloby jak najszybsze jej usunięcie, ortopedzi jednak nie chcieli o tym slyszeć, poniewaz minelo dopiero kilka tygodni i twierdzili, ze blache mozna wyjac dopiero po kilku dobrych miesiącach (zrost przy sztywnym zespoleniu nastepuje pozniej niz przy gipsie). Także miałam związane ręce. Chodziłam na rehabilitacje - elektrostymulacja, magnetronic + laser, rownolegle z prywatnym laserem. Zlozylo sie tak ze przez tydzien chodzilam jedynie na rehabilitacje z nfz i w tym czasie stan reki bardzo sie pogorszył - jeszcze bardziej ścierpła, nie mialam czucia w kciuku oraz 2 i 3 palcu.I wlasnie na tej podstawie twierdze, ze laser na nfz pomaga tyle co umarlemu kadzidlo - nieodpowiednia czestotliwosc, zbyt krotki czas.
Minęły 2 miesiace a stan reki wcale sie nie poprawiał, moze na początku coś ruszyło, ale później nie bylo zadnych wiekszych zmian. Ortopeda zlecił mi badanie emg na ktorym wyszło, że mam ostre uszkodzenie nerwu promieniowego (śladowa pobudliwość) i natychmiast zastałam przyjęta do szpitala w celu przeprowadzenia rewizji nerwu, tzn otworzenia ręki, zeby zobaczyc co się dzieje w środku. I co się okazało: mój nerw promieniowy był wrośnięty w bliiznę, w którą przekształcił się powstały w wyniku złamania
krwiak (złamanie było dość paskudne, mało brakło a byłoby otwarte, więc przy okazji kość rozorała mi rękę wewnatrz). Ortopeda oczyścił mi nerw, odseparowal go spongostanem (aby uniknac ponownego krwiaka), wyjal calkowicie zespolenie (okazalo sie ze po niecalych 2 miesiacach kosc jest ladnie zrosnieta - z pewnoscia laser mial w tym swoj udzial). Jednak tak dlugie 'siedzenie w bliznie' spowodowalo ze nerw byl b. przewężony. Lekarza zastanawiali sie czy czasem nie wyciac tego fragmentu i nie zszyć nerwu, ale uznali to za zbyt ryzykowne i w sumie zostawili go w spokoju.
Po tej drugiej operacji lekarz powiedział mi, ze rokowania sa ostrożnie pozytywne i ze dopiero po ok 300 dniach nerw powinien sie zregenerowac, pierwsze pozytywne objawy mialam zauwazyc po ok 100, 200 dniach. Policzył to w sposob następujący : nerw regeneruje sie 1 mm dziennie, od mojego miejsca uszkodzenia (kilka cm nad łokciem) do opuszków palców jest akurat 30 cm. Na poczatku nie rozumialam czemu tak to jest liczone, przeciez mam przewezony nerw jedynie na kilku cm. Chodzi jednak o to: nerw promieniowy jest odzywiany od strony kregoslupa (nie znam sie dokladnie, a nie chce zmyslać), wiec do miejsca uszkodzenia wszystko jest w porządku, następnie jest miejsce gdzie nerw przestaje przewodzić ( mozna sobie to przyrownac do przeciętego kabelka) w zwiazku z czym cala reszta nerwu(do opuszkow) obumiera.
Cały czas chodziłam na elektrostymulację, która super zadziałała mi na odbudowę mięśni przedramienia, rączka nabrała kształtów. Zaczęłam jednak szukać alternatywnych lekarstw. Lekarze nie chcieli mi wtedy przepisać nivalinu, ponieważ mialam ranę po operacji a po sterydach podobno gorzej się to goi. I wtedy lekarz u którego od lat leczę się na alergię podsunął mi rozwiązanie : zastrzyki niemieckiej hemoopatycznej firmy WALA majace podobno super działanie. Dokładna nazwa to Nervus radialis D5 i Nervus radialis D6. według zaleceń zamowilam (przez kolezanke mojej mamy mieszkajaca w Niemczech) 20 ampułek D5 i 20 ampułek D6. I zaczęlam je brać. Aktualnie jestem po 10 zastrzykach ( biore je co 2 dni) i efekty są rewelacyjne – nadgarstek ruszył w górę, jestem w stanie go podnieść, problem stanowia oslabione mięśnie przedramienia ( wrazeniaa takie jak przy mocnych zakwasach) i nie jestem go w stanie dlugo utrzymac, caly czas jednak pracuje nad ich wzmocnieniem poprzez elektrostymulacje i super ćwiczenia które kolega opisał wyżej. Czucie w kciuku powolutku wraca, od czasu brania zastrzykow czasem odczuwam w nim takie 'rwanie' co panie rehabilitanki wzieły za objaw jak najbardziej pozytywny. Zastrzykami jestem naprawdę zachwycona bo nie mam zadnych! skutkow ubocznych, stan rączki niezwykle szybko się poprawil (po 20 dniach nastapilo to co wg normalnych rokowan powinno nastapic dopiero po 100). Myślę, że robotę zrobiło to ze caly czas chodze na laser, dlatego nerw 'ponizej uszkodzenia' był caly czas odzywiany i nie obumarł, natomiast zastrzyki działaja stricte na 'przewężenie).
Tak więc reasumując!
Zastrzyk co 2 dni w ramię, codzienna elektrostymulacja (wzmacnianie mięśni przedramienia), laser na odżywienie nerwu, i przede wszystkim ćwiczenia czynne, ale to już jest wyżej super opisane :)
Mam nadzieję, że dalej będzie coraz lepiej. Troche się opisalam, jednak mam nadzieje ze komuś się to przyda i komus to pomoze, sama przetrząsnelam internet w poszukiwaniu jakichs informacji i wiem jak ciezko jest cos znaleźć. Będę co jakiś czas zaglądac na to forum, więc jakby ktoś z Was mial jakieś pytania to śmiało. Życzę Wam dużo zdrowia i szybkiej regeneracji!