Reklama:

Demencja starcza/alzheimer - bezradność rodziny ;( (282)

Forum: Choroba Parkinsona

gość
24-01-2011, 14:35:02

Danusiu bardzi ci dziekuje. Moj CALY dochod na miesiac to ok 1000€ plus resztki najnizszej emetrytury mamy ktore pozostana po wykupieniu lekow.
I w tym tkwi problem ze NIE STAC mnie na wziecie kogos do opieki a sama nie daje rady.
gość
25-01-2011, 11:13:41

Chciałabym podpowiedzieć pewne rozwiązanie.Otóż istnieje długoterminowa opieka pielęgniarska domowa zupełnie za darmo.Zlecenie wypisuje lekarz pierwszego kontaktu.Są to odwiedziny pielęgniarki 4 razy w tygodniu. Może warto byłoby się zwrócić o taką pomoc.Ustalić odwiedziny wtedy gdy osoba chora musi zostać sama w domu lub po prostu usłyszeć jakieś wskazówki czy chociażby współczucie.Sama jestem pielęgniarką opieki długoterminowej i wiem, że jest olbrzymie zapotrzebowanie na tego rodzaju pomoc.
gość
25-01-2011, 16:44:10

To wiem ale ja mieszkam w Niemczech wiec to odpada a mama nie ma ubezpieczenia niemieckiego tylko polskie wiec moge sie uryzc we wlasna d..e
gość
25-01-2011, 17:52:21

Witam ponownie wszystkich....
Nie wiem od czego zacząć....Może od tego, że jest coraz gorzej z dziadkiem....Niemalże codziennie dochodzi do awantur bo pomimo tego że zamykamy się od środka na klucz to dziadek łazi po domu wrzeszczy wyzywa nas od złodziei i szarpie czasami godzine za klamkę że chciałoby się wyjść i przyłozyć mu!!Ostatnio jak próbowałam mu wytłumaczyc że nie zamienieliśmy mu poraz 100 telewizora bo niby jak mielismy to zrobić skoro on zamyka sie od srodka a jak wychodzi na dwór to zamyka zawsze przed nami drzwi!!!To on wyobraźcie sobie szarpnął mnie a ja z tcy nerwów nie wytrzymałam i odepchałam go!!!Co jak co ale nie pozwolę sobie żeby mnie szarpał!!Jest coraz bardziej agresywny!!!!Problem u nas polega na tym, że te napady są juz codzienne!!!Prosilam jego dzieci zeby pojechaly z nim do psychiatry na jakieś badania zeby przepisał silne leki uspokajające nasenne ale one stwiedzily ze z nim nie pojada bo to kosztuje!!!!!!!!!!!!!Mysłalam ze wyjde z siebie on ma rente która od 10 lat jego dzieci zabieraja a nam nie daja ani zlotowki...no tak ale to niech ich problem bo z nim nie mieszakaja tylko my...To nam nie pozwala spać wyzywa nas wrzeszczy a one maja kase i święty spokój!!!Prosze poradzice mi co mam zrobic w tej sytuacji nie może tak byc ze jego dzieci się nim nie interesują i całą odpowiedZialność zwalaja na nas!!!!!Brak mi słów,,..codziennie placze bo to wszystko mnie przerasta......Zastanawiam się dlaczego tak jest że jeden człowiek może zmarnować zycie i zdrowie tylu ludzi,,,,,Jeszcze troszke i wyladuja w psychiatryku bo sama sie lecze od dwoch lat na depresje i mam tak silna nerwicę ze pojawily sie problemy z sercem,,,,błagam Was pomóżcie mi...
Pozdrawiam i życzę wszystkim wytrwałości....
M.M.
gość
25-01-2011, 18:59:10

Witaj!
jezeli dziadek ma rente to jest ubezpieczony czyli wizyta u lekarza nie kosztuje a do lekow sa doplaty.
Nie rozumiem jak to jest Ty masz na utrzymaniu dziadka a oni kase???????????? Ja napisalabym do nich i wyslala poleconym w tym liscie postawilabym warunki albo oni przejmuja kase i dziadka albo ty dziadka i jego rente, nie chodzi ze ty chcesz jego kase zeby przepic tylko mozesz zapewnic opieke lekarska i opieke w domu czy nawet na 2-3 dni w tygodniu prywatnie oplacic pomoc a to bylo by juz duze odciazenie twojej rodziny.
Moja mama jest na szczescie nie agresywna ale to lazenie po nocach, placz ze nie chce jej wypuscic bo ona musi do dzieci, do mamy, do babci itd.
jestem sama z tym wszystkim i juz tez mi brakuje sily.
Wam naaaalezy sie opieka pielegniarki jak i ile to musisz sie dowiedziec, zapytaj tez w MOPSie o fomy pomocy.
gość
27-01-2011, 16:19:22

Witam....
Dziadek ma przepisaną służebność osobista, ale od kilkunastu lat nie płaci za nic nie dokłada się do rachunków ponieważ on i jego dzieci uwazaja, że nienalezy nam sie ani zlotowka od niego!!!Całą rentę biorą jego dzieci bo ponoc twierdzą że on gdzieś wsadzi i nie bedzie pamietac gdzie dał!!Ale skoro on mieszka cały cZas z nami, my musimy go pilnować kontrolować to dlaczego cała kasę maja jego dzieci????Jego nigdy nie interesowało zeby opłacić prąd, kupic opał ubezpieczyć dom!!Mówię wam kompletnie NIC!!!Ja nie rozumiem jak tak może być żeby on z nami mieszkał, nam utrudniał zycie a jego rodzone dzieci nie chcą go nawet wziasc na jedna noc w tygodniu bo to dla nich kłopot!!!!no tak miec pieniadze i caly klopot z głowy!!Brak słów naprawdę......a on nas wyzywa nie pozwala nam spać normalnie funkcjonować...W stosunku do swoich dzieci jest bardzo grzeczny nie ubliża im a nam na każdym kroku stara się udowodnić, że jesteśmy dla niego NIKIM!!!naprawde nie wiem co mam robić....jak to wszystko rozwiązać......Dziekuje wszystkim za słowa otuchy....Pozdrawiam
M.M.
gość
22-02-2011, 18:15:43

Kilka lat temu mieszkając z Babcią zauważyłem niepokojące zmiany w jej zachowaniu po śmierci Dziadka oraz wuja . Cała rodzina gremialnie odsądzała mnie od czci i wiary oskarżając o wyolbrzymianie problemu , odmawiała przyjęcia do wiadomości moich obserwacji . Dziś babcia jest praktycznie niezdolna do samodzielnej egzystencji , ja rozstałem się z kobietą po 3 latach , jestem po kilku próbach samobójczych i praktycznie jestem alkoholikiem . Kiedyś coś pomylę i własny brat oskarży mnie o świadome doprowadzenie Babci do zgonu byle coś wyszarpnąć ale Babci obiecują złote góry - z daleka , bo wnuczki się nie wyśpią jak Babcia nie zasponsoruje mebli do ich pokoju .
Początkujący
24-02-2011, 19:37:54

Przykład, który podał Gość z 22.02 jest bardzo odważny ale zapewniam, nieodosobniony. Z braku czasu nie mogę szerzej o tym pisać. Zapewniam, że już poznałem sporo ludzi z takimi samymi problemami. Kiedy ja po raz pierwszy w przypływie szaleńczego poszukiwania ratunku trafiłem tutaj i opisałem swój problem nie licząc na pomoc. To najbardziej mi pomogło i myślę, że przy silnej. bardzo silnej woli będzie tak i w tym przypadku.
Wojciech W
gość
28-02-2011, 10:23:22

Witam. Znalazłam to forum, czytam, płaczę i martwię się co dalej ale jednocześnie bardzo mnie to wszystko motywuje. Moja historia z demencja zaczęła si e tak na prawdę osiem lat temu, kiedy wyszłam za mąż. Niemłoda, dobrze wykształcona, powinnam była wiedzieć, co się święci ale byłam taka zakochana, mąż budował dla nas dom... Teściowa zawsze zachowywała się dziwnie. Tydzień bez awantury był dla niej straconym czasem. Odziedziczyliśmy gospodarstwo i urodziłam syna. Zaczął się koszmar. Teściowa za wszelką cenę usiłowała ograniczyć moje prawa do dziecka, wręcz fizycznie mi go zabierając, mówiła do niego "synusiu", mnie wyzywała, pluła ma mnie, wyrzucała z domu choć tak na prawdę to był dom mój i męża, który tak go zbudował, żeby teściowie mieli niezależne mieszkanie obok naszego. Kiedy mały znalazł się w szpitalu przyjechała i zrobiła mi taką awanturę, że pielęgniarki musiały ją wyprowadzić z sali. W lepszych okresach doprowadzała mnie do szału papugując wszystko co robiłam i opowiadając, jakim to jestem dla niej wzorem. Postawiliśmy gospodarstwo na nogi, kupiliśmy konie i zaczęliśmy zarabiać tworząc szkółkę jazdy konnej. Szło nam tak dobrze, że teść ze szwagrem nie mogli tego znieść. Teść zaczął pić i straszyć nam klientów, zaczął też znęcać się nad teściową i doprowadził do takiego stanu, że przestała wiedzieć co się z nią dzieje. Całe noce słyszeliśmy zza ściany jego krzyki. Któregoś dnia miarka się przebrała i kiedy wyjechał po kolejny alkohol poszłam do teściowej, która wynosiła z mieszkania naczynia. Gdy teść wrócił i mnie zastał pobił mnie a ja broniłam się zaciekle. Wytoczył mi proces o pobicie, sprawę umorzono ale nie miał nic przeciwko zabraniu od niego teściowej. Wręcz wyrzucił jakieś szmaty z domu, twierdząc, że to jej ubrania Z pomocą ciotki męża zabraliśmy teściową do psychiatry. Początkowo leki zaczęły działać i wyglądało na to, że sytuacja jest opanowana. Niestety w wyniku działań szwagra i teścia wyprowadziliśmy się do naszego mieszkania w mieście pozostawjając im dom (szwagier z konkubiną i trójką dzieci przez poprzednie 8 lat mieszkał w garażu bo tak ulokował swoją część majątku) w zamian za to, że nigdy nie będą od nas żądali żadnych pieniędzy. Teściową zabraliśmy ze sobą i zaczęło się. Najpierw jakoś szło. Wychodziła nawet z psem. Teść wytoczył nam proces o zwrot majątku. Przegrał. Na sprawie ani razu nie zapytał o teściową. A z nią coraz gorzej. odmawia jedzenia, nie myje się, moczy w majtki, podkrada man ubrania (głównie bieliznę i to mnie i mężowi). Mieszkamy w dwóch pokojach, cztery miesiące temu urodziłam drugiego synka. Babcia zajmuje jeden pokój, my we czworo drugi. Sprzedaliśmy część ziemi, zostawiliśmy tylko to, co nie graniczyło z naszym poprzednim domem. Od trzech lat teściowa traktuje mnie jak swego oprawcę, kata i służącą jednocześnie. Był czas, kiedy moje małżeństwo stało na skraju rozpadu. Mąż długo nie rozumiał, że to nie ja jestem winna temu, co się dzieje z jego matką. Ma do mnie pretensje o to, że ją zabraliśmy do siebie bo i faktycznie to był mój pomysł. Ale ja nie przypuszczałam, że określenie "podobna do swojej matki" ma takie konsekwencje. Wiem, że kiedy miała "napady" teść lub szwagierka po prostu ją upijali. Ostatnio leki teściowej znalazłam pod szafą. Były nietknięte. Myślę, że nie bierze ich od dobrych 2 lat. Każda jej biegunka to dla mnie sprzątanie wymazanej jej kałem łazienki. Ostatnio brudna była nawet wanienka maluszka. Zdarzało jej się wcierać kupę w mój ręcznik. jakiś czas temu musieliśmy ogolić ją na prawie łyso, bo wcierała coś we włosy i miała jeden wielki kołtun. Je4j podstawowym zajęciem jest leżenie i wymuszanie na mnie na to zgody. Potrafi przyjść w ciągu godziny kilka razy zapytać czy może się położyć. W ogóle zadręcza ,mnie pytaniami o to samo po kilka razy. O dziwo świetnie wie jaki jest dzień tygodnia, miesiąc itp. Rok temu zabrałam jej klucze bo zaczęła mi opowiadać, że poszła pod sklep i umówiła się z kierowcą który ją zabierze. Bałam się że ktoś faktycznie przyjdzie ale nas okradnie! Ma do mnie wieczne pretensje że za dużo i za często daję jej jeść. Żeby zrobiła sobie śniadanie muszę jej pilnować i jeszcze, żeby je zjadła. Wygląda tak, jakbym ją głodziła, waży chyba niecałe 40 kg a jak ktoś do nas przyjdzie, kogo nie zna to wchodzi i pyta, czy może sobie nalać szklankę wody i wziąć suchego chleba. Był taki okres i trwał dość długo, że po każdym posiłku chodziła do łazienki i zmuszała się do wymiotów twierdząc, że jej zaszkodziło to, co ugotowałam. Nasz pięcioletni wówczas synek najpierw zaczął odmawiać jedzenia tego, co ugotowałam a potem wymiotował i to aż do krwi. W kolejnych szpitalach lekarze stwierdzali tylko jedno - nerwica i kazali usunąć przyczynę - babcię. Ale przecież jej nie wyrzucę. W opiece jesteśmy zdani na siebie. Wiem, że ciotka męża ma do mnie pretensje, że zagarnęłam ziemię i na niej gospodarzę, a ciężko mi bo teściowa śmierdzi. Bardzo się o to pokłóciłyśmy, bo oskarżała mnie, że źle się jej siostrą opiekuję. Kiedy nie było maleństwa całe dnie spędzałam albo w pracy (jestem dogoterapeutą) albo na gospodarstwie, bo przecież były jeszcze konie i szkółka. Jeszcze jakoś szło. Teraz jestem w domu i czasem myślę, że jestem potworem. Teściowa zmusza mnie do działań, których normalnie bym nie podejmowała. Kiedyś gdy podniosłam na teściową głos chodziłam i ja przepraszałam. Teraz już tego nie robię. Jeśli chcę ją wykąpać muszę ją zaciągnąć do łazienki, zwyzywać, od razu zmoczyć ubranie które zdejmuje (nie przebiera się po kilka tygodni) i wyszorować. Kiedyś negocjowałam te czynności i trwało po kilka dni nim ja wreszcie umyłam. Teraz się nie certolę, mam niemowlaka, który musi być zdrowy i pielęgnowany i nie mogę godzinami czekać czy się teściowa zdecyduje myć i kiedy ewentualnie. To nieludzkie ale muszę mieć nad teściową przewagę i fizyczną i psychiczną, nic sobie nie robić z jej zjadliwych uwag ale staram się chronić starszego syna i wszelkie newralgiczne działania podejmuję gdy go nie ma w domu. On ma teraz 6 lat i nie rozumie dlaczego podnoszę głos na babcię, która jego zdaniem na to nie zasłużyła. Początkowo chciałam oszczędzić męża i o wielu rzeczach mu nie mówiłam. Obracało się to przeciwko mnie w naszych relacjach. Odkąd pojawił się maluszek mówię mu o wszystkim, o każdym najbłahszym epizodzie z teściową. Musi wiedzieć, choć to jego matka i bardzo ją kocha musi wiedzieć, że to nie ja jestem potworem ale choroba. Odkąd pojawił się maluszek stoi też za mną mąż murem. Boję się lata. W gospodarstwie trzeba pracować a teściowa zapomina zamknąć wodę, lodówkę, czasem nie wie jak zapalić gaz. Nie pozwala na zabieranie jej ze sobą. Nie mogę jej nawet zameldować, bo do tego jest potrzebna jej osobista wizyta w urzędach więc musiałabym, ją tam zatargać i to dosłownie, bo jak próbowałam ją ostatnio zabrać do lekarza, to się położyła w progu i krzyczała. Boję się, że wysadzi mieszkanie w powietrze z połową bloku pod naszą nieobecność. Chcę zrobić jedną ważną rzecz - ubezwłasnowolnić teściową. Mąż przychyla się do tego. Sam widzi ile jest problemów ze wszelkimi formalnościami. Ponad dwie godziny zajęło nam przekonanie jej, żeby się podpisała pod dokumentami do wydziału meldunkowego! Nie jest w stanie samodzielnie funkcjonować ani podejmować jakichkolwiek decyzji. Na razie nie jest agresywna, wręcz robi z siebie ofiarę moich "katowskich" działań ale muszę szalenie pilnować maluszka, bo usiłuje mu mnie zastępować. Boję się, że nieumyślnie zrobi mu krzywdę. Jeśli ktoś z jej rodziny będzie się przeciwstawiał, to z przyjemnością oddam mu teściową pod opiekę. Mam dzieci, którym nie pozwolę zepsuć dzieciństwa. Tak się strasznie rozpisałam, a to przecież tylko kilka z morza spraw. Podzielenie się faktycznie pomaga. Nie miałam pojęcia jak wielu ludzi dotyka ten problem. Jak to łatwo nakręcić reportaż o wyrodnym synu, którego matka żebrze ale nikt nie podejmuje tematu, jak to strasznie być synem takiej matki! Kiedy oglądam reportaże, w których jego autorzy rozpaczają nad "nieludzką" opieka w domu starców myślę sobie, że nic nie wiedzą o opiece nad taką moją teściową np i postrzegali by mnie jako potwora. Czy nim jestem bo chcę żeby w domu nie śmierdziało, żeby moi synowie nie przesiąkli zapachem brudu i odchodów swojej babci i żeby dzieci się z nich w przedszkolu nie śmiały? Czy byłabym mniejszym potworem zostawiając ja na pastwę teścia, który ją upijał, wyzywał, bił i przywiązywał do łóżka? Czasem się boję, że stanę się nim, że będę potworem wobec babci w oczach własnych dzieci.
gość
02-03-2011, 19:07:23

Witajcie...
Przeczytałam bardzo uważnie ostatni post- i muszę powiedzieć, że mna targaja takie same dylematy....Uważam , że nie jest Pani potworem i nie może Pani dać sobie tego komukolwiek wmówić!!!Wiem ,że każdy dzień jest straszną walką o ,,przetrwanie" tej jakże ciężkiej niezrozumiałej dla nikogo sytuacji....Mnie też rodzinka wyklęła bo źle zajmuję się ,,dziadziusiem" tylko że oni biorą całą rentę a nam każą się zajmować dzien i noc ich ojcem bo kiedyś jak Pani mówi przepisał ruinę a nie dom.....Teraz kiedy pojawiły się tak poważne kłopoty to nie ma nikogo do pomocy jego rodzone dzieci potrafią mnie tylko wyzywać obarczać za wszystko winą...!!!nie robią nic żeby nas w jakikolwiek sposób odciążyć...a ja mam juz wszystkiego dość przez ,,dziadziusia" popadłam w depresję tak silną nerwicę ze czasami nie pozwala mi ona normalnie funkcjonować...A dziadzius się cieszy kiedy mu się na niego wkurzamy kiedy mówimy mu ze nie wolno robic pewnych rzeczy bo wtedy może nas wyzywać straszyć podnosić na nas ręce....Ja rozumiem że to jest choroba ale ludzie są jakieś granice ludzkiej wytrzymałości!!!!Życzę Pani i wszystkim ogromnej wytrwałości i cierpliwośći bo uważam , że nie możemy dac się zdominować i podporzadkowac komukolwiek....Pozdrawiam
M.M.

gość

Dopuszczalne formaty pliku graficznego: jpg, jpeg , png.

Rozmiar zdjęcia nie powinien przekraczać 0.6MB.

Reklama:
Reklama:
Reklama: