witam to znowu ja natalia.... wczoraj około 22 przeżyłam koszmar! cały wczorajszy dzięń czułam się fatalnie więc cały czas spałam (mam tę poduszkę o której pisałyście) wieczorem było coraz gorzej osłabienie mieśniowe nie pozwoliło mi się podnieśc do toalety....i zaczoł sie okropny ból w mostku, w domu była tylko młodza siostra wiec powiadomiłam ja tylko ze cos jest ze mna nie tak...potem to już zaczeły sie okropne duszności-przysiegam myślałam ze to koniec, przybiegła sąsiadka i druga siostra...zadzwoniły na pogotowie które z relacji sasiadki wiem przyjechało po 30minutach i zamiast udzielic mi od razu pomocy to lekarz zaczoł mnie strasznie szarpac....czułam jak mocno mnie szarpie za ręke ale nie byłam w stanie wydusic z siebie słowa....dostałam jakis zastrzyk mierzono mi tętno ale nawet mnie nie osłuchano ani nie zmierzono cisnienia!lerzałam bez kołnieża -siostra sciągneła mi go gdy zaczełam sie dusic to ten lekarz na w pół przytomną posadził mnie zostawili mnie w takim stanie kiedy nie czółam już prawej ręki i miałam odrętwiałe nogi, poza tym pojawił się nowy ból straszny w lewym biodrze ... przyjechał mój chłopak i zawiózł mnie do szpitala na szaserów- ja jestem z otwocka....okazało sie że nie ma dziś ostrego dyżuru i trzeba jecha na bielany historia sie urywa w tym miejscu bo wróciliśmy do domu ...jestem dziś wykończona już nie wspmne o tym że od tych wszystkich leków potwornie boli mnie brzuch, wymiotuje wiec nie ma mowy o jedzeniu lewa strona mojego ciała jest strasznie odrętwiała...lekarz który się mną opiekuje bedzie dopiero we wtorek
