Janusz, nie śmiej się, kiedyś skakałam po górach niczym kozica i po przeczytaniu Twojego postu zaczynam wierzyć, że operacja nie uczyni ze mnie większej niezdary niż jestem teraz. Może kiedyś zorganizujemy spotkanie na południu Polski i zorganizujemy wyścig, kto pierwszy na Giewoncie?
A'propos Kasprowego- w tamtym roku chciałam wyjechać kolejką, ale nie zamierzałam lecieć do Kużnic o 5 rano. O 10 była taka kolejka, że postanowiliśmy iść na nogach. Było szybciej! Szkoda, że od tamtego roku ze mną gorzej. Ale za rok musi być lepiiej. Zaczynam w to wierzyć. - Ela