Kochani weszłam, ale nie ukrywam że jest bardzo ciężko. Od razu nadmieniam, że tym postem nie zamierzam nikogo szkalować ani podważać kompetencji, lecz napiszę jak to wygląda bardzo powoli.
Irku, odnośnie twoich pytań: TAK, oczywiście. Wymieniłam wszystko w ankiecie przed badaniem, ponieważ zażywam leki na tarczycę ( z racji hashimoto nie wolno mi jodu pod żadną postacią), wziewy na astmę jak również inne leki w większych ilościach na moją dyskopatię. Rozmawiałam o tym też z lekarzem przed samym badaniem. Twierdził on, że badanie bez kontrastu nie ma sensu a ten będzie bezpieczny.
Zaufałam jego wiedzy medycznej jako pacjent, mimo tego podano mi kontrast z jodem o czym dowiedziałam się z opisu badania po nazwie owego środka.
Po 2h było już kiepsko. Ale ja jestem twarda i mimo, że puchłam to walczyłam z tym sama w domu zupełnie nieświadoma że to może być od tego. Męczyłam się całą dobę mimo że nie mogłam złapać tchu i brzuch pęczniał mi w okropnym tempie pod same płuca. W 2 dobie już ledwo się trzymałam. Po telefonie do lekarza około 21 polecono mi zażyć natychmiast dużą dawkę sterydów na zlikwidowanie obrzęku. Dzięki nim z trudem przetrwałam noc, ale nie mogłam nawet wstać. Ja zupełnie byłam nieświadoma tego. Następnego dnia nie mogłam już złapać tchu a moja głowa i tułów wyglądały jak piłka. Każda próba wzięcia powietrza kończyła się sikaniem po nogach ( wybaczcie za obrazowość). No i wezwano karetkę. Otrzymałam pomoc na wstrząs ana i tlen, dzięki temu wstałam na nogi ale nie zdecydowałam się na szpital będąc pod całodobową opieką mojego lekarza. Następnego dnia jak tylko minęło działanie leków, znów było to samo.
Tylko że akurat w momencie ataku byłam w przychodni i tam od razu podano mi ponowną dawkę na wstrząs. Chcieli znów karetkę, ale mój upór zwyciężył. Może to było lekkomyślne, ale dla mnie szpital był kolejną traumą i nie chciałam tam wracać. Teraz jest moja ostatnia szansa na obycie się bez oddziału. W innym wypadku nie ma wyjścia.
Obecnie: Mam ogromną opuchliznę na brzuchu, zainfekowane ropą i oparzone drogi oddechowe, zakażenie przełyku. Jestem na ogromnych dawkach antybiotyków, sterydów i leków wrzodowych oraz odwadniających. Nie mam głosu, straciłam w połowie ale żyję i jestem w domu - Tu gdzie mam najlepiej. Jest presja nawrotu, wtedy to nie ma zmiłuj i jedziemy 999. Jest ze mną opieka medyczna, wszystko pod kontrolą.
Jestem bardzo słaba i bardzo poturbowana. W ogóle prawie nie wstaje bo zaraz świat wiruje mi przed oczami. Ale nie dam się, walczyłam sama 2 doby to i 3 i 4 mnie nie złamie. Jeszcze brzuch puchnie i nie wiemy jakie będą konsekwencje tego, ale już oddycham.
Możecie krzyczeć na mnie za brak rozwagi, wiem to - ale jak mówię - skoro umierać, to w domu i tylko w domu. Żyję i mam zamiar żyć dalej.
Nie będę nikogo szkalowała publicznie ani osądzała, bo to nie o to chodzi. Wydaje mi się jednak, że nie powinnam otrzymać kontrastu z jodem będąc uczulona na JOD. I jako pacjent nie mam wiedzy medycznej, której brak tutaj mógł zaowocować moją śmiercią z powodu czyjegoś niedopatrzenia.
Pisanie tego posta bardzo mnie zmęczyło. Przepraszam nowych i starych bywalców za brak zainteresowania ich stanem zdrowia. Obiecuję, nadrobię. Dzięki za słowa wsparcia, telefony, smsy i pozdrowienia.
Lidio albo Kasiafo, miałam już MRI. Te CT było dopełnieniem diagnostyki.