witam
mam pytanie które mnie nurtuje, każdy prawie lekarz, neurochirurg, rehabilitant ,zaleca odwlekać operacje jak najdłużej się da, i stąd moje pytanie? ile się da....?
rok, 5 lat, wiadomo, że trzeba się ćwiczyć, brać zabiegi ale czy tylko to, nie zmiejsza bólu i nie poprawia jedynie naszego "komfortu", przecież zmiany jakie już zaszły nie cofną się pod wpływem fizjoterapii, i jak długo faktycznie zwlekać ,a może za 5 lat usłysze że już jestem za stra na nowoczesne implanty. jak widać po godzinie umieszczania postu, znowu nie śpie bo boli, teraz w sumie bardziej dokucza mi lędźwiowy i ani leżeć ani spać nie mogę i tak prawie noc w noc, po 2-3 godziny łaże po domu, albo siedze na kompie i sie co chwile poruszam żeby nie bolało gorzej, czy wg was lędźwiowy boli bo są zmiany takie same jak w szyjnym ,czy może też szyjny wpływa na dolny odcinek..?ostatnio usłyszałam, że bardziej mi kręgosłup dokucza bo przeczytałam wynik MRI - no tak, myślałam że jest akurat odwrotnie, że dlatego robi się badania bo boli, a nie boli bo się zna wynik...
byłam na 3 masażach całego kręgosłupa(ale prywatnie bo terminy na fundusz to luty) oczywiście w ośrodku
rehabilitacji , parę godzin po, ból znacznie mniejszy, ale....trzeba byłoby nic nie robić, wystarczy minimalna praca, zrobienie zakupów i zaczynają się schody, a na wygląd nic mi nie jest i pewnie niektórzy myślą, że zmyślam, ze tak mnie boli - przecież wyglądam normalnie ,chodze normalnie, rękami też normalnie poruszam, (a że mi drętwiej zewnętrzna część dłoni i nie mam czucia w małym palcu to przecież tego nie widac)poza tym mówie że boli a tabsów nie biorę, a nie biorę ,bo szkoda mi już wątroby i nerek i dopóki całkiem nie padne to nie biorę ileż można, 6 lat bólów głowy i 3 lata bólów kręgosłupa w róznych jego miejscach, bo u mnie ten ból w ciągu dnia jest albo w szyjce albo w lędźwiach, i ostatnio tam najbardziej bo non stop
a do pracy chodzić musze, i starać się żyć normanie, żeby nie popaść w hipohondrie, a może ja już mam te objawy?