Czytam te wpisy i się zastanawiam....ja nie miałam czasu na decyzję, trafiłam pod nóż bardzo szybko. Pamiętam, jak lekarz powiedział wprost, ma Pani obrzęk szpiku, ucisk na rdzeń, przepuklina masywna. Prawdopodobnie długo chodziłam z tym obrzękiem, objawy były, tylko ja ich nie odczuwałam. Bagatelizowalam to, że wiele razy się wywracalam, bo lewa noga była słabsza, wiele szklanek potuklam. Dopiero poczułam ból, jak nie mogłam się podnieść z łóżka. Wiem, że dobrze zrobiłam. Gdybym się nie zdecydowała, być może dzisiaj nie ruszalabym ani rękami ani nogami. I wcale nie jest łatwo po operacji, ale mogło być o wiele gorzej. 3 lata temu miałam wypadek, chodziłam na rehabilitację, do fizjoterapeuty, także byłam "nastawiana". Dzisiaj sceptycznie patrzę na rehabilitację. Mi nie pomogła. A po zabiegu tylko nasilala dolegliwości. Wiem, że słuszną podjęłam decyzję. Moje rodzina nie musi się mną opiekować, jeszcze jestem sprawna. Operacja nie naprawiła mojego kręgosłupa, tylko jeden problem, jedna przepukline. I co będzie dalej to zależy od wielu czynników, jak będę żyć, czy będę w stresie, czy będę dbała o siebie....na stan naszego kregoslupa ma wiele czynników, każdy jest inny. Poza tym neurochirurdzy operują ostatecznie, niechętnie podejmuja się zabiegu, muszą mieć naprawdę wiarygodne przesłanki. Kiedyś bylam przeciwna operacjom kregoslupa, dzisiaj wiem, że ratują życie. Mój kolega był operowany 2 lata temu, młoda osoba przed 30-tka. Miał komplikacje i była potrzebna reoperacja. Dzisiaj pracuje w kopalni i ma się dobrze, a nawet bardzo dobrze. Pamiętajcie, każdy jest odrębnym przypadkiem, można konsultować się u kilku specjalistów, ale każdy decyzję podejmuje sam. Dzisiaj to już inne operacje, nowoczesne, mniej powikłań. Niejednemu uratowaly życie.