Gosc By nie byc roslina I ratowac rdzen..........A przy zabiegu na kręgosłup szyjny też mogą uszkodzić rdzeń Nikt 100 proc nie da Ci pewności nawet lekarz I tego się boję najbardziej bo też czeka mnie zabieg

Moj neuro mowil ze raczej powiklania sa rzadko operacje sie udaje no ale co dalszego zycia to problem pacjenta

i to są święte słowa. Konsekwencje zawsze poniesie pacjent. Czy tego chce czy nie.

Jeżeli masz na myśli pozytywne konsekwencje - to nie komentuję.
Jeżeli masz na myśli negatywne konsekwencje to lepiej odpuść sobie operację. Tobie raczej nie pomoże.

Jak trzeba to trzeba nie ma dyskusji tylko trzeba mieć świadomość, że są pewne ograniczenia i rehabilitacja przez całe życie... Obserwuję forum od kilku lat szyjki sprzed lat odezwijcie się... Jak wam się żyje? Sama operacja jak czytam to dopiero początek nowego życia ale by jej efektów nie zniszczyc

Tak, jestem zadowolona. Ale ja raczej nie miałam wyboru, zawroty głowy i ból wykluczał mnie z normalnego życia. Do tego choroba postępowała ekspresowo. Wynik mojego MRI był dużo gorszy, niż ja na to wyglądałam. Teraz dolegliwości są mniejsze, mogłam nawet wrócić do pracy. Obchodzę się bez przeciwbólowych.
Jedyne, co ustąpiło całkowicie to strach. Już nie boję się, że jutro mogę się nie obudzić albo że będę roślinką. Jeśli będzie konieczna następna operacja, to zastanawiać się nie będę i pójdę pod skalpel. Zrobię wszystko, żeby samodzielnie funkcjonować, z ograniczeniami ale samodzielnie

Nie podpisałam się wyżej: Ala

To wlasnie jest sens operacji. Jak nic innego nie daje efektu problem narasta trzeba sie ratowac I tyle na ten temat

Dobranoc

Dobranoc