Witam Cie Pawik,
zacznę od tego, że od zawsze byłam "sportowa". wypadek przed ponad 4 laty zatrzymał mnie w miejscu, ale, jak pisałam, dzięki rehabilitacji wyszłam "na prostą". ćwiczyłam to, co zalecili rehabilitanci.wciąż czułam niedosyt. chodziłam z kijkami, 3 razy w tyg, ponad godzine dziennie.nic się nie działo. zapisałam sie na joge i orbitreka. było w porządku. więc na wiosne tego roku poszłam na bieżnie (tartan) i zaczęłam truchtać. 4 razy w tygodniu godzinę i 15 min.wcześniej czytałam w necie relacje osób z
dyskopatia szyjną, które pisały, że biegaja w maratonach. więc pomyślałam "ja nie dam rady?". odpowiednie buty, szyja "z tyłu" a nie "z przodu". pierwsze dni było ok.po tygodniu podczas truchtu zauważyłam dretwienie ręki (najpierw lewej, tej "starej") i zawroty głowy. nałożyłam kołnierz miękki. przeszło. potem zaczęłam bigac powoli kołnierzu. drętwienie było na równym poziomie, więc uznałam, że skoro się nie pogarsza to moge. i po trzech miesiącach obudziłam się z pieczeniem i drętwieniem całego ciała. nie pomagają ani retrakcje, wyciąg, fango, masaże, podwieszania. nie biegam już :( zrobiłam tomograf i wynik jest dużo gorszy niż w lutym 2009.
przepuklina prawie sie wchłonęła (wcześniej leczyła mnie Mc Kenzie, kranio-sakralna i masa innych plus ćwiczenie w domu), teraz doszła ta
stenoza.zakładam, że w moim wieku wypukliny ma każdy, więc na nie nie zwracam uwagi.
więc suma sumarum stwierdzam, ze to tylko bieganie spowodowało moje dolegliwości. może wynik TK byłby podobny bez biegania, ale nie miałam wcześniej objawów. a jak to mawiaja terapeuci, leczy się pacjenta a nie wynik TK :)
gdzie przeczytałaś o maratonie? przy dyskopatii nie wolno dopuszczać do wstrząsów. wydawało mi się, że tartan jest idealny, bez i kamieni, równa, płaska powierzchnia :(
to moje doświadczenie. nie prowokowałam swojego kręgosłupa innymi niedozwolonymi zachowaniami. więc to na bank to bieganie :(
pozdrawiam :)