Witam forumowiczów.
Mój ojciec w kwietniu miał udar mózgu, lekarze zrobili niezbędne badania i stwierdzili, że był to lekki udar niedokrwienny bez widocznych zmian w mózgu, prócz tego stwierdzono również miażdżyce i założono cewnik. Później został przewieziony na oddział rehabilitacyjny gdzie nawet niewiele go rehabilitowano bo stwierdzono obecność skrzepów w moczy, robiono jakiś zabieg (nie wiem jaki) ale ojciec po nim był jeszcze za słaby na rehabilitacje. Wypisano go do domu i już powoli zaczął stawać na nogi przy pomocy mamy ale w ostatni piątek dostał gorączki i bóli i karetka zabrała go do szpitala, gdzie w niedziele nad ranem dostał drugi udar - prawdopodobnie, gdyż lekarze powiedzieli że nie zrobili badań, co nami trochę wstrząsnęło. Dopiero pielęgniarka wytłumaczyła nam że nie mogli zrobić tomografu bo ojciec cały czas ruszał ręką, nogą a do tego badania trzeba być nieruchomym, zapytaliśmy czy nie mogliby go uśpić i wtedy zrobić badania ale pielęgniarka już nie wiedziała co powiedzieć a ordynator mówi tylko że stan jest ciężki ale trzeba mieć nadzieję, zrobili co mogli a teraz zostało tylko czekać na przełom który przyjdzie po 3 krytycznych dobach i będzie albo żył albo niestety umrze. Z ojcem przez pierwsze 3 dni nie było kontaktu, niby patrzył na oczy, machał ręką i nogą ale nie reagował na nic. Po 3 dniach lekarze ostawili leki i czekali aż się obudzi, obudził się czwartego dnia (wczoraj), jest świadomy, wykonuje ruchy ręką nogą gdy się go o to poprosi ale nie mówi - tzn próbuje ale zamiast mówić tylko wyje. Lekarze w dalszym ciągu mówią, że stan jest ciężki ale trzeba mieć nadzieje że z tego wyjdzie. Nie mówią niestety nic konkretnego, w dalszym ciągu nie zrobili tomografu, nie wiedzą czy to był udar czy coś innego. Szpital ogólnie nie ma dobrej opinii w regionie, dlatego chciałbym się dowiedzieć czy takie działanie (brak wykonania badań) jest w takim przypadku normą, nie chciałbym podpowiadać lekarzom bo się nie znam ale mam pewne obawy które chciałbym byście mi pomogli rozwiać bo wczoraj rano wydawało mi się, że jest nieźle, po południu miał gorączkę 39 stopni którą później zbili do 37,4 ale nie mówią z czego ta gorączka, czy to dobrze czy źle itp. Ogólnie nie mówią praktycznie nic. Dziś tylko ordynator powiedział, że jest trochę gorzej niż wczoraj ale dalej trzeba czekać.
Może trochę nieskładnie to napisałem to wynika z trudnej sytuacji. Chciałbym abyście napisali jak widzicie tę sprawę. Czy takie działanie lekarzy (brak badań), brak przewiezieniu an oddział rehabilitacyjny w takiej sytuacji to norma? Słucham tylko opinii ludzi o tym szpitalu, że nie jest dobry, że lekarze nie lecza i może trochę za bardzo biorę je sobie do serca. Jakie są szanse na wrócenie do siebie po tak ciężkim udarze. Nie chodzi mi o pełnie sił ale chociaż o samodzielność - chodzenie z chodzikiem czy laską?
Pozdrawiam.