Witam. Może ktoś mi doradzi, bo ja "spazmy" zaczynam dostawać, jak to się mówi. Otóż, tak sobie liczyłem, "wada" daje się we znaki na max'a średnio co 2 lata. Otóż ostatnio jak to mi się zdarzyło, to robiłem sobie akurat sobie wycieczkę rowerkiem na działce, no i jadę stałą trasą, i akurat przejeżdżam trasą w której można odbić i wyjechać w ciut innym miejscu [obok tego co wyjeżdzam stałą], którą wcześniej nie jechałem. No to kawałem wcześniej zwolniłem, bo asfalt się skończył i było trzeba jechać po dziurach, ja mam tak w zwyczaju, że wpierw zwalniam, potem redukuje przerzutki [i w tym przypadku akurat też tak było i zredukowałem 4-5 przerzutek w dół, nie wiem czy ma to związek akurat, ale mogła to być nagła zmiana tempa jazdy w tym przypadku przyczyną]. Odbijam i może po 250m na prawe oko zaczynam kiepskawo widać - jak by mi rzęsa zwisała, ale te draństwa za nim nie szło się pozbyć. Za chwile jakaś tabliczka, jeden pies jaka, byleby sprawdzić czy mogę cokolwiek przeczytać - no niestety miałem problemy. Przeczytałem jedynie ogromniastymi napisami "Droga Pożarowa" ale tabliczki informacyjnej nt. basenu z wodą już nie. Cóż, jadę dalej, z okiem nic lepiej, po 5-6km zaczynam być niekumaty, nawet miałem problem z odczytaniem stanu licznika, więc nie wiem czy dokładnie to było 5-6km czy 4-5 ale mniejsza z tym, zacząłem być nie kumaty, tzn. się mogłem założyć, że ktoś by mnie wyzwał od najgorszego, obraził mi rodzinę, zarąbał kasę, a ja nic... Dojeżdżam do domciu - 4kilometry może. No i siadam taki zdołowany na kanapie. No to od razu pytania "Co Ci jest?" No to mówię że znowu to co kiedyś. "No to połóż się, zaraz do Ciebie przyjdę." No to ręka zaczyna drętwieć, zaczynam coraz bardziej być niekumaty, język zaczyna 'uciekać', miałem problem z odpowiedzeniem na pytanie "Tak/Nie". Warto dodać mam poprzestawiane półkule mózgu, tak jak to się ze mnie śmieją, czyli jestem jako jedyny na całą rodzinę leworęczny i drętwieje LEWA ręka [ale oko już prawe]. No to wziąłem sobie tak przyrządzik to ćwiczenia ręki [ściskacze do ręki] i patrze czy odzyskuje czucie starając się ściskać na tyle ile mogę... Dali mi Staveran na uspokojenie ale chyba nic nie dał. Zaczęło przechodzić, ale pierwszy raz tak mnie głowa zaczęła boleć, że to szok. Położyłem się, obudziłem się po 2h, boli tak samo intensywnie [porównywalne z kobiecą migreną chyba :D]. No to wzięli mnie do lekarza u mnie w mieście [100 ileś kilometrów mamy do Poznania z działki]. Odpowiedź lekarki "zmiana pogody i tyle" :/. Cała ta akcja miała w minione wakacje. W październiku tego samego roku poszliśmy do kardiologa prywatnie [150zł kurde wzięli ale ja nie płaciłem więc... :D], no i też odpowiedź "Jesteś zdrowy" w skrócie :D. Żadnych zastrzeżeń nie miała. Następny raz o dziwo sie bardzo szybko pojawił - teraz, w styczniu. Chodź obyło się bez drętwienia ręki, ale z bólem głowy i niekumatością. Wszedłem sobie na GG, żeby coś napisać do kolegi "bo już dobrze się czułem". O to co napisałem: "nie lubisz roba sebym sibubym zarobimówć" - nawet nie wiem co miałem na myśli. I to wszystko by było.
Wczesniej, jak mi się zdarzało to różniło się tym, że krócej tej cyrk trwał, albo ew. trochę słabsze objawy... Pamiętam pierwszy raz - była to może druga klasa podstawówki. Ale tylko nad ręką nie mogłem panować - nie mieściłem sie w "linijeczkach" :D.
Więc wiecie co to może być? Objaw stresu w co wątpie, bo na brak stresu nie narzekam, czy coś innego?