Popularny lek na bezsenność na kilka godzin budzi pacjentów pogrążonych w śpiączce. O pierwszych próbach ich leczenia opowiada ?Gazecie? dr Ralf Clauss
Sławomir Zagórski: Kilka miesięcy temu świat obiegła sensacyjna wiadomość - pigułka nasenna jest w stanie wybudzić niektórych pacjentów ze śpiączki. Jak doszło do tego odkrycia?
Dr Ralf Clauss***: Jak wiele odkryć - nie tylko zresztą w medycynie - stało się to za sprawą przypadku. W jednym z domów opieki w Republice Południowej Afryki leżał 31-letni Louis. Pacjent ten w wieku 28 lat uległ poważnemu wypadkowi samochodowemu, po którym zapadł w śpiączkę. Nie reagował na sygnały z otoczenia. Lekarze uznali, że nigdy nie będzie mówić.
Louis głośno pojękiwał, bywał nadmiernie pobudzony i dlatego jego rodzinny lekarz dr Wally Nel postanowił podać mu lek nasenny - zolpidem. Efekt był nieoczekiwany. Pacjent, zamiast się uspokoić, po raz pierwszy od trzech lat przemówił. Jego słowa brzmiały: "Cześć, mamo!".
Widział Pan to na własne oczy?
Nie. Zdarzenie, o którym opowiadam, miało miejsce prawie siedem lat temu. Wracałem właśnie do RPA, bo tam wtedy mieszkałem, i dowiedziałem się o wszystkim w samolocie, z gazety. Natychmiast skontaktowałem się z dr. Nelem i tak zaczęła się nasza trwająca do dziś współpraca. Od tego czasu udało nam się zebrać więcej danych na temat działania zolpidemu na osoby zarówno w śpiączce, jak i lżej chorych na skutek niedotlenienia, po urazie czy udarze mózgu.
Czy lek na trwałe wybudził Louisa ze śpiączki?
Zolpidem działa najdłużej przez cztery godziny. Po tym czasie mężczyzna zapadał w sen, ale po podaniu kolejnej pigułki znów przytomniał. Dr Nel uznał, że bezpiecznie będzie dawać mu lekarstwo dwa razy dziennie.
Za każdym razem powtarzał się ten sam schemat. Oczy Louisa jaśniały, twarz nabierała kolorów, zmniejszało się napięcie mięśni, wracała koordynacja ruchów do tego stopnia, że mógł sam wkładać jedzenie do ust, rozmawiał z otoczeniem, rozpoznawał ludzi po głosie, był w stanie wykonywać proste działania matematyczne.
Louis bierze lek do dziś. Nie sprawdziły się obawy, że po jakimś czasie zolpidem przestanie działać. Przeciwnie, efekt leku utrzymuje się dłużej niż na początku, a stan podstawowy chorego - tj. między dawkami - jest lepszy niż przed rozpoczęciem leczenia.
Louis to jedyny pacjent, który obudził się po zolpidemie?
Takich chorych jest więcej. Choćby 29-letni George z Houston w stanie Teksas (USA). George przeżył ciężki wypadek i był w śpiączce przez pięć lat. Nocami tak jęczał, że opiekujący się nim rodzice nie mogli spać. Któregoś dnia dostał ambien (odpowiednik zolpidemu). - Nagle zrobiła się cisza - opowiadała mi matka George'a. - Poszłam do jego pokoju i spytałam: "Hej, George, co z tobą?". A on na to: "O co chodzi?". Przez resztę nocy rodzice rejestrowali zachowanie syna na wideo. Po raz pierwszy od wypadku był przytomny, komunikatywny, rozmawiał. Od tego czasu, tj. od czterech lat, George zażywa lek trzy razy dziennie.
Zolpidem pomógł też innym chorym, np. po udarze, a także niektórym osobom dotkniętym genetyczną chorobą - ataksją rdzeniowo-móżdżkową. Próbowano nim leczyć trzyletnie dziecko z trudem odratowane z utonięcia. Tym razem postęp był mało uchwytny klinicznie, jednak matka twierdzi, że dziecko po leku ma wyraźnie żywsze oczy.
Efekt zolpidemu w tym przypadku czy też w leczeniu chorych pogrążonych w śpiączce jest więc raczej niewielki. Tymczasem ludzie chcieliby, żeby chory ożył, wstał z łóżka, wrócił choćby do względnej formy.
No cóż, może to rzeczywiście mało, ale niech pan pomyśli o radości matek Louisa czy George'a. Na osobie zdrowej może to nie robi takiego wrażenia, ale dla nich fakt, że odzyskały kontakt słowny z synami, to prawdziwe szczęście.
Na jakiej zasadzie nasenna pigułka budzi mózg?
Nie rozumiemy tego zjawiska do końca, ale mamy hipotezę. W wyniku niedotlenienia, urazu czy udaru część tkanki mózgowej ginie. Bezpowrotnie. Tych obszarów w żaden sposób - przynajmniej za pomocą dostępnych dziś metod - ożywić się nie da. Sądzimy natomiast, że w pobliżu każdego uszkodzenia znajduje się rejon mózgu, który śpi. I właśnie ten rejon daje się obudzić.
Naszym zdaniem zolpidem oddziałuje na receptory, które w uśpionych partiach mózgu zmieniają kształt. Sprawiają, że wracają do poprzedniej formy i w efekcie mózg się budzi.
Dlaczego właśnie zolpidem daje takie efekty? Inne leki nasenne też coś takiego potrafią?
Wydaje się, że nie. Zolpidem ma nieco inną strukturę i działanie niż popularne leki z grupy tzw. benzodiazepin. Ale zolpidem też jest lekiem popularnym. W Stanach zażywają go miliony mających kłopoty ze snem ludzi. To bardzo bezpieczny lek.
Na ile ważne jest, kiedy zaczyna się terapię? Czy zolpidem powinno podać się jak najszybciej np. po udarze?
Wręcz przeciwnie. Mózg musi mieć czas, żeby się przygotować na przyjęcie leku i dlatego nie ma sensu go stosować przed upływem pół roku od wypadku czy udaru. Natomiast sądzimy, że na terapię nie jest za późno nawet po wielu latach. U jednego pacjenta zaobserwowaliśmy poprawę, choć minęło 13 lat od wypadku.
Niedawno pisaliśmy o Terrym Wallisie, który samodzielnie obudził się ze śpiączki po 19 latach. Jemu też pomógłby zolpidem?
Nie mam pojęcia. Nikt z osób opiekujących się Wallisem nie zwracał się do nas. Natomiast jego historia świadczy dobitnie o tym, jak wciąż niewiele wiemy o ludzkim mózgu.
Jak świat medyczny reaguje na doniesienia o pacjentach wybudzonych ze śpiączki?
Nieufnie. Z pewnością dlatego, że wszystkie dotychczasowe dane to kazuistyka, czyli pojedyncze przypadki. A współczesna medycyna wymaga dobrze udokumentowanych, kontrolowanych badań. I takie już rozpoczęliśmy. Toczy się właśnie druga faza badań klinicznych, do której zakwalifikowaliśmy blisko 30 pacjentów. Ostatecznych wyników spodziewamy się w przyszłym roku.
Krytycy twierdzą, że to, co opisujecie, nie jest wybudzaniem ludzi ze śpiączki, lecz ich naturalnym zdrowieniem. Oni wcale nie byli w trwałym stanie wegetatywnym i obudziliby się równie dobrze bez leku.
To dlaczego Louis z RPA po każdej dawce zolpidemu przytomnieje, a gdy działanie leku mija, ponownie "odpływa"?
Mimo pewnej niechęci medycznego establishmentu nie narzeka Pan chyba na brak zainteresowania ze strony mediów?
Od pięciu lat pracuję w Wlk. Brytanii. Na wiosnę ukazała się nasza praca w "NeuroRehabilitation" opisująca losy kolejnych pacjentów leczonych zolpidemem. Doniósł o tym brytyjski dziennik "The Guardian" [26 maja pisała też o tym "Gazeta"]. Już nazajutrz miałem na karku kilku reporterów. Dostaję dość dużo listów z całego świata z prośbą o pomoc. Jeden z nich przyszedł właśnie z Polski i dlatego tu przyjechałem.
***Dr Ralf Clauss pracuje w Royal Surrey County Hospital w Guildford w Wlk. Brytanii. W Polsce przebywał na zaproszenie Fundacji Ewy Błaszczyk "Akogo?". W czwartek w warszawskim Centrum Zdrowia Dziecka dał wykład na temat zolpidemu. Podczas pobytu w Warszawie dr Clauss zbadał 12-letnią córkę Ewy Błaszczyk - Olę Janczarską - pogrążoną od ponad sześciu lat w śpiączce. Uznał, że warto w jej przypadku spróbować terapii zolpidemem. Ola jest pierwszą polską pacjentką w śpiączce, która zaczęła przyjmować lek. Kuracja zaczęła się w piątek. Na razie nie ma spektakularnych efektów, choć Ola patrzy przytomniej, a jej ciało po leku wyraźnie rozluźnia się, co umożliwia prowadzenie intensywniejszych ćwiczeń rehabilitacyjnych.