IRKU, nie wiem czy dokładnie czytałes post Sylwii opisujący, że ma ucisk na rdzeń. W Jej przypadku niestety operacja jest konieczna i to im szybciej, tym lepiej.
To, że można przesuwać w przyszlośąć operację wiem na przykładzie mojego lędzwiowego. W tej chwili stan według MRI jest tragiczny, ale ja się zawzięłam i już.Nie dam się drugi raz tak łatwo zaciągnąć na stół.
Czyli jesteśmy dwa ewenementy - Ty od góry, ja od dołu
SYLWIO, Lublin to bardzo dobry ośrodek leczący kręgosłupy. Oni pierwsi zaczęli stosować protezy kręgów, które ja dumnie nosze w swojej szyjce.
Co do obawy przed zmianami trybu zycia, to Zosia i Janusz maja rację. Niestety, u nas wszystko się zmienia i musimy sobie przewartościować zycie. Im prędzej się z tym pogodzisz, tym lepiej. Ja też przechodziłam fazę buntu, kiedy po operacji lędzwiowego dowiedziałam sie, ze wszystkie z dotyczczasowych przyjemności /sport/ właściwie będa mi zakazane, a ja powinnam sobie ładnie pomalować wskazujący paznokieć, żeby otoczenie dokładnie widziało, czego aktualnie chcę.
Po operacji szyjnego te ograniczenia się właściwie zdublowały, więc nie spodziewałam się załamania psychiki z tego powodu.
Kiedyś byłam typem "macho" w spódnicy / a właściwie w dzinsach/, teraz częściej musze oczekiwać pomocy innych, z czego otoczenie się cieszy, zwłaszcza mąż, który może wykazać się opiekuńczością.
Co do sportów, to będziesz je mogła uprawiać, oczywiście z pewnymi ograniczeniami i po konsultacji z lekarzem.
Ja przed operacja jezdziłam na rowerze po górach, mam kilkakrotnie zaliczona trasę wokól Polski, trochę jezdziłam po Europie/będąć w ciązy pojechałam na rowerze nad morze wioząc pełny ekwipunek, bo w tych czasach kupowalo się na kartki/.
Po operacji lędzwiowego niby mi nie wolno bylo na rowerze, jednak neurochirurg uznał, że dla zdrowia psychicznego mogę bez szaleństw. Dołozyłam więc dodatkową amortyzację z tyłu i godzinami łloczyliśmy się z mężem po lasach i bezdrożach.
Po ostatniej operacji doktor obiecał mi, że w przyszlym roku będe spokojnie mogła jeżdzić na rowerze. Oczywiście nie po kamieniach i wertepach. Zmienię więc rower na taki superamortyzowany i przymierzam się, żeby odwiedzić kolegów we Freiburgu.
Możesz sobie znależć inne pasje. Ja biegałam caly czas i trudno bylo za mna nadązyć. Teraz też biegam, tylko umiarkowanie, a brak aktywności ruchowej nadrobiłam zamłlowaniem do haftu krzyzykowego.
Jeszcze jedno, Sylwio. Ostrożnie z rehabilitacją przy ucisku na rdzeń. Ja miałam przez rok całkowity zakaz rehabilitacji szyjnego, więc jeżdziłam do szpitali z karteczką ze rehabilitować tylko lędzwiowy. Po zabiegu aquavibronem na szyi dostałam silnego ataku
padaczki, bo ten ucisk na rdzeń.... Uważaj więc na siebie i nie bój się operacji. Jesli lekarze i to dobrzy mówią, że jest konieczna, nie próbuj zajmować miejsca trzeciego ewenementu na szyjkowym rankingu.
Pozdrowienia dla wszystkich
Ania