Witajcie , łaczy nas jedno wspólna choroba przeżycie z powodu tetniaka, weszłam tutaj aby przypomniec sobie co ja przezyłam i znalazłam to forum ..i chce napisac co czuje...wybaczcie..nie da się udawać ze tego nie było nierozpamietuje w nieskończonośc a moje ograniczenia przypominaja mi o tym ....miałam 33 lata jak dostałam wylewu dzisiaj mam już 38 zastanawiam się czy ja dobrze zyje czy ja nie robię coż wbrew swojemu zdrowiu...w roku 33 zycia sobota wieczór nagle wstałam od biurka i poczułam silny ból głowy i ocknęłam sie na podłodze niewiedząc co się ze mną stalo myslałam ze zemdlałam ...miałam gumowa noge - paraliż , w oczach plamy a mowa była belkotem lezałam z poł godziny w domu sama nikogo nie było... błagałam Boga o pomoc strasznie sie czułam myslałam ze umre za chwile to były straszne chwile ...naszczescie mama przyszła do domu, pogotowie, lekarka młoda pyta sie co jadłam ze moze sie zatrułam ...pytała sie czy dam rady zejsc po schodach do karetki zeszłam trzymajac sie poreczy nie wiem jak to zrobiłam zawsze udawałam twardą ledwo lazłam ale zeszłam z IIpietra,,,karetka nie była erką ale zwykłym polonezem ratowniczym ...posadzili mnie z tyłu na siedząco.. ociagali sie z przyjeciem mnie wymiotowałam leciałam juz tego wózka ale dalej sie na mnie patrzyli byłam tak blada jak trup jak opowiadała mama ,zrobili mi tomografe komputerową obrzęk mózgu , lezałam całą niedziele bez dalszych badań nikt sie mna nie interesował lezałam na łozku wstaławam do łazienki na wymioty potem juz wyłam ze tak sie zle czuje !! nic ...dalej cisza...tylko mnie obserwowali...rano przyszła szalona ordynator ktora juz dzisiaj nie pracuje za swoje podejscie do pacjenta , przyszła ze studentami badać mnie kazała robić cwiczenia zbornośc rąk i nóg nie dałam rady zrobic myliło mi sie wszystko zaczęła się wyżywać jakie pani ma wykształcenie, że pani nie rozumie podstawowych poleceń a ja przeciez lezałam z obrzekim mózgu...cud za cudem ze ja nie umarłam i nie rozsadziło do konca tetnika...cała niedziele przecierpiałam z bólem głowy i wymiotami na obserwacji w poniedziałek po zdaniu relacji o ile to było mozliwe mówiłam jak to wygladało, zrobili mi w końcu punkcje w kregosłup w poniedziałek, Po badaniu zbiegli sie wszyscy lekarze pielegniarki zobaczyc mnie, że taka młoda co ja przeżyłam itp.. wylew nie wiedziałam oco chodzi czy to chodzi o mnie kazano mi sie od tej pory nie ruszac ...w środe przewiezli na neurochirurgie, tam juz sie mną zajęto naprawde dobrze , lekarze kilka razy zastanawiali się jaka operację mi zrobić...decyzja embolizacja i czy się zgadzam postawiłam takie oczy bo nie wiedizłam jaka embozliacja itd wiec sie zgodziłam , na drugi dzien przyszedł lekarz ze zmiana decyzji tradycyjnie bo przede mną wzieli kobete młoda i wyszła w gorszym stanie po embolizacji :(:( operacja trwała 7 godzin i i i i i i ZYJE.....ZYJE .ZYJE ....dochodziłam do siebie rok czasu potrzebowałam duzo spokoju , relaksu i regeneracji..tak mi dobrze było wtedy w domku spokojnie tyle otrzymałam wsparcia od ludzi miłości....a to jest bardzo potrzebne po takich przejsciach baaardzo baaardzo czego mi brakuje dzisiaj....po kilku latach dostałam pracę w branzy ktorej chciałam i podoba mi sie, ale traf chciał..ze to praca bardzo mocno intensywna umysłowo, wrecz w ciagłym napięciu stresie...i tak parę lat..w koncu przerwa ...chciałam zapytać się kogoś czy po takich przejsciach wskazana jest taka praca czy raczej nie powinnam w czyms takim wogóle siedzieć...praca tak jak mówie bardzo mocno stresujaca w napieciu wymaga ciagłego wysiłku ...emocjonalnego umyslowego i wszystkmi zmysłami ...dzisiaj sie czuje troche jakby wrakiem a głowa jakby wyjałowiona z czucia...ale jestem skłonna odpoczac i dalej brnąććććć....ja jak wspomniałam udaję silną i twardzielke poki oczy i usta mam otwarte..ale nie wiem czy ja dobrze robie...nie wiem co mam robić.....pozdrawiam wszystkim i dziękuję Bogu i wspaniałemu lekarzowi :):) za ocalenie cudowne ocalenie i przedłużenie mi życia,..