Witajcie. To mój pierwszy wpis tutaj. Mam 40 l., na początku stycznia przeszedłem dość mocno covid19, leżałem 6 dni w szpitalu. W zasadzie od razu po przechorowaniu zaczęły się pojawiać u mnie różne powikłania. Od 2 tygodni mam "dziwne" objawy, które nie dają mi normalnie funkcjonować. Zaczęło się o bólu w nogach, mrowienia, pieczenia, jakby ktoś mnie prądem raził. Pierwsza myśl - zakrzepica. Zrobiłem USG doppler i nic złego nie wykazało. W zeszły czwartek zaczęło mi się kręcić w głowie, takie napadowe zawroty głowy, gdzie miałem wrażenie że za chwilę upadnę, zemdleję. Objawy się nasiliły w piątek, trafiłem na SOR. Zrobili mi podstawowe badania - krew, EKG, ciśnienie. Wyniki w normie, jedynie za wysoki puls, ale to pewnie ze stresu. Wg. lekarza nie było podstaw do hospitalizacji.
Niestety objawy nie ustępują. Czuję się osłabiony, zaraz po przebudzeniu znowu mam zawroty głowy, czuję słabość w nogach i rękach. Nie jestem w stanie przejść dalej niż 50 metrów, bo czuję się jakbym był pijany. I tak praktycznie przez cały dzień. Też coś dziwnego dzieje się z moim oddechem, albo mam tylko wrażenie. Do tej pory tego nie mierzyłem, ale okazuje się że w spoczynku mam 10-12 oddechów na minutę, gdzie norma to podobno 12-16. Oddycha mi się wolno i dość ciężko, jakby mi coś na przeponie "siedziało". Ciężko to opisać. Ale saturację mam dobrą, 96-99.
Czy ktoś z Was spotkał się z takimi objawami? Jak byłem u chirurga naczyniowego to zasugerował, że to na tle neurologicznym. Od kilku lat też leczę się z nerwicy, okresowo mam nawroty choroby. Z tymże wiele razy w przeszłości miałem lęki, stres itp. a nigdy nie odczuwałem takich objawów. Jeśli to neurologiczne, to jakie badania w pierwszej kolejności powinienem zrobić? Z góry dziękuję za poradę.