Dzien dobry,
czytam Panstwa wypowiedzi na tym forum i tak sobie mysle, ze kazdemu kto doswiadczyl zetknięcia z chorym po udarze potrzebny jest worek cierpliwosci i odporność na stany stresowe. Moj Tata dostal udaru w lipcu 2011 r. od tamtej pory moje zycie zostalo wywrocone do gory nogami. Sama zalatwiam wszystko, sama zajmuje sie ojcem, domem , synem a do tego pracuje. Dzis ojciec jest po 3 udarze , zawale serca , przepuklinie udarowej , zapaleniu pluc i niewydolnosci nerek. Ma odlezynę, ktora niedawno powstala mimo zabiegow pielegnacyjnych i ma stany lękowe. Ma daleko posunieta afazję , niedowlad lewostronny ciala i dzis juz jest tylko lezący i patrzący na mnie. Byl 8 razy w szpitalu a 13 razy wzywalam do niego pogotowie. Byl rehabilitowany, caly czas niczego mu nie brakuje pod kazdym wzgledem . Niestety jesli chodzi o zachowania jego w stosunku do mnie to musialam nauczyc sie na nie reagowac, moze nawet uodpornic. Bardzo kocham swojego ojca i kiedy zamieszkal ze mna bylam na kazde jego skinienie ale to jest najwiekszy bląd. Owszem chory potrzebuje wsparcia ale chory bywa tez naszym terrorysta emocjonalnym. Nie dajcie się !!! Jesli nie dzieje mu sie krzywda to nie reagujcie na kazdą jego zachciankę bo czasem tak na prawde mozna przedobrzyć. Jesli chodzi o lekarzy i wszelką pomoc, to niestety musze stwierdzić z przykrością, ze jak nie wyrwalam czegoś niezbędnego dla taty to nie mialam nic. Malo tego, uważam że takiej rodzinie potrzebny jest psycholog, zwlaszcza w pierwszych miesiacach. Chory ma depresje ale opiekujaca sie nim osoba tez w nia wpada pod naciskiem obowiazkow. Wiem jedno, ze należą sie wielkie slowa tym , ktorzy przejda przez to wszystko i nie zwarują. Zycze worka cierpliwosci wszystkim i powodzenia w walce z wiatrakami, bo na pewnym etapie to juz tylko pozostaja moarzenia ze moze jeszcze się uda....to zludzenia , jesli sam chory nie bedzie chcial to Panstwo nic nie zrobicie. Nic. Pozdrawiam Kochajaca Corka