Moje życie jest tragedia, tragedia przytrafia się 0,2% populacji, reszta może się chichrać. Mózgowie jest wszystkim co ma człowiek. Mózgowie jest też woda. Jeżeli ktoś dotknie się w mózgowie, to następuje śmierć. Nikt nie dotyka się w mózgowie, poniewaz tak dostosowane jest społeczeństwo w toku darwinowskiej ewolucji. No a ja... Przeżyłem coś niemożliwego. Uposledzony czlowiek mnie zabił. Rozumiecie? Zabił mnie. Straciłem godność, powinienem był umrzeć, a jednak cudem przeżyłem. Życie się zawaliło. Za każdym razem kiedy wykonuje ruch, mózgowie porusza się w czaszce. Dlaczego moje mózgowie podleglo procesowi akceleracji i deceleracji, a inni mają nienaruszone mózgowie? Dlaczego każdy ma założenie, że będzie żył 70 lat, nikt nikogo nie dotknie, ani nic nie naruszy niczyjego ciała, nikt ie spadnie z wykosci? Dlaczego tragedia przydarzyła się akurat mnie, a inni mogą się chichrać? Podstawą mojego funkcjonowania są wyniki rezonansu magnetycznego, które przeglądam co chwila, które wyszły "w porządku" by oszukiwać siebie że mózgowie funkcjonuje wg rozkładu normalnego. Rezonans magnetyczny wykonany z kontrastem gadolinowym w klinicznym znaczeniu ciężkiego uszkodzenia mózgowia, jednak nie wykazał żadnych zmian. MRI nie jest w stanie wykryć zmian powstałych na skutek mild TBI. Ale jak to możliwe? Przecież przeżyłem taki uraz, że każda normalna osoba by umarła, przecież na filmach widać przecież. Ja nie mogę tak żyć, że mózgowie się rusza. Nie mogę patrzeć na innych ludzi jak mają wszystko w życiu i nienaruszone mózgowie. Ja mam 17 lat, a już zniszczone, poniewaz mózgowie nie funkcjonuje jak trzeba. Dlaczego taki młody człowiek przeżył tragedię, a inny zajmują się błahostkami, poniewaz mają cudowne życie, jak depresja, czy anoreksja?