Mój dziadek 2 tygodnie temu przeszedł ciężką operację wycięcia części prawego płuca z powodu nowotworu. Operacja przebiegła w miarę dobrze, lekarze myśleli tylko że dziadek dostał w czasie operacji zawału . Po dokonaniu szczegółowych badań okazało się że wyniki są dobre czyli brak zawału. Dziadek na początku nie był wydolny oddechowo jak i krążeniowo był w śpiączce farmakologicznej. W poniedziałek okazało się że dziadek powinien się już powoli wybudzać i zacząć reagować na polecenia wydawane przez personel. Niestety nie wykonywał ich tak jak powinien. Dziadek nie dostawał w tym czasie już środków nasennych. Ordynator stwierdził że jest jakiś problem neurologiczny , po zrobieniu TK głowy okazało się że dziadek ma udar niedokrwienny prawej półkuli mózgu. Do dnia dzisiejszego ( od poniedziałku ) nadal nie wykonuje żadnych poleceń. Otrzymał jakieś leki przez 3 dni żeby ten udar "zlikwidować" . Dziadek co jakiś czas otworzy oczy ale patrzy błędnym wzrokiem raczej nas nie widzi, słyszeć słyszy bo na moje pytania reagował twierdząco dwoma mrugnięciami pod rząd. Jak prosiłam żeby poruszył prawą ręką to po chwili trochę ją podnosił. Lewą w ogóle nie rusza. Ani na moje prośby, ani sam od siebie. Dzisiaj pytałam lekarza czy udar mógł nastąpić przy operacji lekarz skinął twierdząco, ale kiedy dokładnie nie można sprawdzić. Stąd moje pytanie. Jeśli dziadek otrzymał leki na udar 2 tygodnie po jego przejściu czy istnieje w ogóle jakakolwiek nadzieja że z tego wyjdzie ? Lekarze mówią czekać mamy, ale ta nasza nadzieja już zaczyna przygasać ... Z góry dziękuję za odpowiedź.