Mój mąż miał dzisiaj udar mózgu. Zaczęło się to tak, że bardzo bolała go głowa. Jest on chory na padaczkę, i dziś w nocy miał atak. Ataki zdarzają mu się rzadko. Regularnie przyjmuje leki. W każdym razie myślałam, że to tylko atak. Potem normalnie zasnął. Z rana wstał i zauważyłam, że jego prawa ręka jest bez władna, później lewa noga. Prawie nie było z nim kontaktu. Zadzwoniłam po pogotowie. Przyjechali i zabrali go do szpitala. Później przyjechałam do szpitala. Tam w szpitalu dostał leki itd. Kiedy lekarka kazała mu podnieść lewą rękę - podniósł, lewą nogę - podniósł, prawą nogę - lekko podniósł, prawą rękę - nie podniósł. Po tym pojechałam na chwilę do domu. Wróciłam i wtedy już się ruszał. Pokazywał, że rusza już prawą ręką, nogą także. Uśmiechał się, rozglądał, próbował coś powiedzieć, ale nie mógł, bo miał spuchnięty język. Ogólnie rozumiał co do niego się mówi. Chciałabym zapytać jakie są szanse na wyzdrowienie, czy potrzebna będzie długotrwała rehabilitacja? Lekarze nie chcą nic mówić po za tym, że wszystkie badania wyszły dobrze, nie ma wylewu i że każdy przypadek jest inny. Bardzo zależy mi na wyzdrowieniu mojego męża. Nie wiem też czy będzie mógł normalnie wrócić do pracy.