Cześć,

moja mama jest już prawie 3 miesiące w śpiączce, od miesiąca jest w domu. Lekarze nie dawali, żadnych szans. Tuż po wypadku powiedzieli, z mózgu nic nie zostało, pozwala jej jedynie na to żyby mogła sama oddychać. Byliśmy u profesora Talara, stymuljemy tak jak on zalecił, jeszcze nie widać większych efektów, uczymy mamę jeść, potrafi połykać, ale na razie podajemy napoje kropelkami, gdyż boimy się zachłyśnięcia, nie wodzi wzrokiem za przedmiotami, ale jej źrenice zmniejszają się w skutek świecenia latarką. Mama kręci się bardzo, reaguje na dźwięki, dotyk, pojękuje. Czasem się uśmiecha, potrafi sama utrzymywać głowę gdy siedzi w fotelu. Profesor nawet nie brał pod uwagę tego, że mama może się nie obudzić. Stwierdził, że mózg jest uszkodzony, ale nie może być tak źle skoro mama potrafi tak wymachiwać rękami. I teraz nie wiem, czy on tak mówi każdemu?????? czy naprawdę widzi u mamy duże szanse. Co o tym myśleć??? Ola