Witam, moja Mamunia jest od poprzedniej środy w śpiączce farmakologicznej po ciężkiej operacji peknietego jelita, zapalenia otrzewnej i zatrucia organizmu. Wybudzono Mamę w tym tygodniu, kontaktowała, ale strasznie się rzucala cały czas pokazując na respirator. Pielęgniarki musiały nawet Mamę związać, żeby sobie nic nie wyrwala. Tego samego dnia pękło jej szycie jelita i przeszła kolejną operację po której znowu jest w śpiączce. Od wczoraj jak to lekarz określił jest już w pół-śpiączce. Reaguje na to co się mówi, na pytanie co ją boli pokazuje rurkę od respiratora. Jest strasznie nerwowa, rzuca się, kopie nogami, aż się poci z wysiłku, żeby móc sobie wyrwać ten respirator. Lekarze muszą ciągle podawać Mamie coś na uspokojenie, bo inaczej wszystko dzieje się od nowa. Czy ktoś był w podobnej sytuacji i wie dlaczego Mamie nie odlaczaja tego respiratora jeśli jest wydolna oddechowo (jak mówią lekarze). Jak ma wyzdrowiec i się uspokoić jeśli ilekroć na chwilę odzyskuje świadomość zaraz zaczyna być nerwowa i muszą jej coś podać? Gdy pytamy lekarzy to tylko mówią, że respirator musi być bo stan zdrowia nie pozwala na jego wyciagniecie. Ale dlaczego, skoro już mówią że jest wydolna oddechowo. Nie możemy już patrzeć jak cierpi, nawet jak przyjeżdżamy nic nie mówimy bo zaraz zaczyna się szarpać. Błagam o pomoc. Mamusia jest dla mnie najważniejsza na świecie. Za miesiąc na świat ma przyjść jej długo oczekiwana wnuczka, którą noszę w brzuszku....