Dzień Dobry,
Miesiąc temu zaczęły się u mnie straszne zawroty głowy. Nic nie wiruje, ale mam wrażenie ze za chwile zemdleję, brałem betaserc i było co raz lepiej aż znowu było zle i co raz lepiej i tak w kółko. Skończył się betaserc- zaczęło sie piszczenie w uszach. Nie cały czas, ale kilka razy dziennie po kilkanaście minut. Byłem u neurologa 2 razy, najpierw powiedział ze to zapalenie nerwu przedsionkowego, potem ze nie ma pomysłu, bo to by już minęło i żebym porobił badania na serce. Do tego doszły mroczki przed oczami. Pojechałem na Sor (drugi raz bo pierwszy raz na samym początku i wtedy dostałem receptę na betaserc). Tam miałem robiony tomograf głowy i morfologię krwi. Neurolog mnie zbadał, spojrzał na badanie i powiedział ze nic mi nie jest, z zawrotami głowy dostałem skierowanie do laryngologa, którego mam za niecały tydzień a o reszcie objawow powiedzieli ze nerwica (kołatanie serca, uciski w klatce) Pod koniec badania zapytał czy kończyny mi nie drętwieją. Nie drętwiały. Wyszedłem ze szpitala i sie zaczęło szukanie chorób. Poczytałem o stwardnieniu rozsianym. Odkąd zagłębiłem sie w ten temat zaczęła mnie bolec prawa łydka, bolała 2 dni jakby za chwile miał być skurcz. Przestała bolec, to zaczely bolec oczy. Zauważyłem ze mroczki mam tylko w lewym oku i tu już sie zaczął paniczny strach przed sm. Do tego biegunka. Pytanie: czy na tym tomografie albo morfologii wyszłoby ze mam sm? Strasznie sie boje. Jestem 23 letnim mężczyzna.