Siemacie załoga,
od 11 roku życia choruje na epilepsje, aktualnie mam 29. Na początku utrata świadomości czyli kilku sekundowe zawieszki niczym Pentium II z czasem przeszło na klasykę - czyli toniczno-kloniczne. Wcześniej futrowałem się Orfifilem, a następnie Depakiną. Generalnie napady mam rzadko (raz w roku bądź rzadziej) ale regułą jest to, że wynika to z mojego zaniedbania -brak snu bądź alkohol. W związku z chorbą pijam raczej rzadko i mało, ale w momencie kiedy dojdzie brak snu do atak mur beton - mimo leków. Ostatnio wypiłem 250ml whiski przez jeden wieczór (mam 2m) i prawie 100kg - słowem mówią niewiele, ale doszedła krótki sen (4h). O 8:30 ze znajomymi jechaliśmy nad jezioro - w sklepie ścięło mnie z nóg, powiedziałek chłopakom, że za chwile moze mnie poskładać. Poszliśmy do samochodu, 30min później "światło zgasło" obudziłem dzień później o 6 rano. Gdzieś mi uleciały 22h z życia ;)
Okazało się, że mój atak przeszedł w stan padaczkowy. Zanim przyjechało pogotowie stan utrzymywał się już prawie godzinę - czyli jedną nogą w grobie ;)
I co ciekawe - podczas ataku zaczałem rapować po francusku. Lubie rap i słucham go od podstawówki, również francuski, ale języka nie znam kompletnie. Ponadto mówiłem "*** mać" "maryś" "***"
Słyszeliście kiedyś o czymś takim?
Krzyki podczas napadów sa naturalne i rozumiem to, ale moi znajomi ewidentnie to potwierdzili. Pan z pogotowia kolegów pytał z jakiego kraju pochodzę.