Najważniejsze jest to , że napady Ci przeszły :) Każdy atak to jest piekło i wyrwanie się z tego , choć nic nigdy nie jest pewne, to błogosławieństwo. Wiesz, trudno jest nie myśleć o czymś, co trzyma człowieka jak łańcuch, w dodatku to cholerne dodatkowe piętno społecznego nie zrozumienia , nikła świadomość. Przecież duża część z nas, epileptyków, funkcjonuje tak jak zwykli ludzie. Wiele osób zakłada rodziny, ma pracę, prawo jazdy. A ja ciągle mam zakodowany ten stygmat. Że boję się ujawniać z tą moją padaczką. Nie chcę odtrącenia , a chyba bardziej nie życzę sobie, żeby ktoś mnie taktował z taką grzeczną protekcjonalnością.
Byłem przekonany, że epilepsja jest absolutnie nieuleczalna. To najbardziej dobija, prawda? Znalazłem wywiad z krakowskim neurologiem , który mówi bardzo optymistyczne rzeczy. Jednak nie wiem, na ile są to realne możliwości. Wyobraź sobie, że on tu mówi nawet o przypadkach całkowitego wyleczenia. Czyli może istnieje cień szansy ? Polecam Tobie i innym. Może ktoś miał kontakt z tym lekarzem?
https://dziennikpolski24.pl/padaczka-to-wiecej-niz-napady/ar/9394880/2