Witam wszystkich mam na imię Ewa, mieszkam w Bochni i mam problem z kręgosłupem szyjnym. Wszystko zaczęło się zimą zeszłego roku od bólu dolnej części pleców, dokładniej prawego boku, póżniej pojawiły się mocne zawroty głowy, dławienie, problemy ze wzrokiem, ból nóg, rąk połączony z mocnym sztywnieniem aż do łokci, sztywność i ból karku, na dzień dzisiejszy mocny, piekący ból głowy, głównie potylicy, karku, barków, klatka piersiowa, między łopatkami, po myciu okien, pchaniu wózków w pracy (Tesco), przyniesieniu zakupów, zrobieniu obiadu, pisaniu na komputerze itp, cierpnie, mrowi czy jak to tam nazwać, tył lewej strony głowy, policzek, ramię i dłoń po lewej stronie.Rok temu dokładnie robiłam RTG szyjnego stwierdzono dyskopatie c5 do c7, zażywałam olfen, mydocan, vicebrol. Chodzę do neurologa, ale on do tej pory nie widzi problemu, dala skierowanie na rezonans głowy i do kardiologa, wszystko jest ok. Dostałam histigen na zawroty głowy, aglan przeciw bólowo i servenon "na uśmiech", bo to podobno na tle nerwowym. Bardzo żle się czuje, jestem osłabiona, większa połowa dnia jest do kitu, po większym wysiłku zarówno w pracy jak i w domu 2 doby najchętniej bym przeleżała. W pażdzierniku byłam u pani neurolag prawie z płaczem, prosiłam o skierowanie na mri szyjnego, ale powiedziała, że z moim kręgosłupem nie jest tak jeszcze żle (RTG z przed roku nie zainteresowała się), skierowania nie dała. Lekarz rodzinny i lekarz medycyny pracy(badania okresowe) po trzech słowach mnie zrozumieli i od razu pytali o rezonans...? Mam ochotę olać to i robić dokąd nie trafię do szpitala! Pozdrawiam, poradżcie coś... Ewa