Witam serdecznie! Właśnie znalazłam to forum. Bardzo proszę o kilka odpowiedzi, pomoc. Mam 29 lat, ostatnio byłam przez 10 dni w szpitalu na neurologii z powodu dziwnej utraty przytomności. Przy tej okazji lekarz stwierdził, że prawdopodobnie mam polineuropatie. Wypytywał mnie o różne rzeczy. Okazało się, że mój tata ma to schorzenie. Ja nigdy nie miałam nic takiego zdiagnozowanego. Ale przy wywiadzie okazało się, że jako dziecko długo nie chodziłam, miałam dopiero 18 msc, gdy zaczęłam, mam tzw wysokie podbicie, wydrążone stopy albo jak to się nazywa. Do tego całe życie jestem bardzo słaba, szczególnie w nogach, mam grube łydki w stosunku do ud, słabe mięśnie, jako dziecko ciągle się przewracałam, ostatnio mam problemy z koncentracją, "bystrością" umysłu. Marzną mi ręce i stopy, mam też bardzo słabe ręce. Lekarka badała mi odruchy w stopach i ich nie mam. Nie miałam jeszcze badania EMG, muszę na nie poczekać. Mam kilka pytań, czy to jest prawdopodobnie to schorzenie (pewnie dziedziczne, bo chyba babcia od strony taty też miała)? Jestem 3 miesiące po ślubie, chciałam mieć kiedyś dzieci, ale czy jest szansa że urodzą się zdrowe? Czy lepiej jeszcze zaczekać z dziećmi aż do diagnozy i potem może raczej z nich zrezygnować (byłoby to straszne)?Jak bardzo postępuje taka choroba? Co mogę zacząć już robić, by sobie pomóc?Czy jest jakieś lekarstwo na to? Czy jest się na rencie przy tej chorobie? Czy przysługuje jakaś grupa inwalidzka? Co trzeba zrobić jak będzie już postawiona diagnoza? Jestem na razie załamana, nie wiedziałam o tym wcześniej. Myślałam, że jestem po prostu trochę słabsza, mniej udana, nie wiedziałam że to jakaś choroba. Siedzę i płaczę, bo nie wiem, co będzie dalej. Chciałam mieć rodzinę...Co teraz? Pomóżcie, proszę.