Czesc, bywam Tu stosunkowo nieczęsto, ale chyba muszę to zmienić. Tym bardziej, że przyszzło mi na mysl, by
Wam opisać Przypadek mojej bliskiej Koleżank, cierpuiącej na tę chorobę, może to Wam coś da.
X. Y. miała taką postać padaczki, przy której nie ma tych upadków na ziemię z drgawkami i niekontrolowanaymi, spasstycznymi ruchami ( grand mal).
U Niej było trochę inaczej, po prostu utraty świadomosci polegały na chwilowym zaniku kontaktu słownego, wzrokowego i każdego innego, wraz z zachwianiami równowagi. Osoba nie będąca w teacie mogłaby w ogóle tego nie zauwazyć.
Potem Dziewczyna przychodziła do Siebie, jak gdyby nigdy nic.
le niestety, taka chwilowa utrata kontaktu, to także napad padaczkowy, co gorsza, również taki napad, o ile się powtarza, sukcesywnie coraz bardziej uszkadza mózg.
U tej mojej Koleżanki ( jest rok młodsza ode mnie), padaczka "zaowocowała", w tym wypadku, schizofrenią.
Choć czytałam, że epilepsja niesie ze sobą pewną nawt, odpornosc na schizofrenię, to o ile napady powtarzają się uporczywie, to uszkadzają mózg coraz bardziej, w tym wypadku w tym własnie fatalnym miejscu, odpowiedzialnym za powstawanie schizofrenii....
Dziękuję za uwagę, przepraszam za przydłuą "przemowę"