Witam!
Moja narzeczona od urodzenia choruje na epilepsje. Obecnie ma 20 lat. Gdy była mała napady polegały na tym, że oczy jej uciekały w lewą stronę i kręciła się w lewym kierunku... Dopiero po jakimś czasie rodzice zauważyli, że jest chora i zaprowadzili ją do lekarza. Przyjmowała wtedy pierwszy lek który jej pomagał i przez jakiś rok nie miała żadnych napadów. Rodzice postanowili odstawić go i... Wtedy wrócili napady. Co gorsza podawali jej lekarze kolejne lekarstwa i żaden z nich nie działał. Zdiagnozowano u niej padaczkę lekooporną. Brała już prawie wszystkie środki na których są oparte leki przeciwpadaczkowe ponieważ każdy lek z czasem przestawał dawać zamierzone rezultaty i ataki wracały (kilka lub kilkanaście dziennie). Zazwyczaj napady polegały na ściąganiu ciała w lewą stronę i uciekaniu oczu. Takie kilkusekundowe. W gorszychych momentach gdy leki mie działały zdarzały sie takie 2-3 pod rząd. Przez pewien czas też ataki były na tyle silne że dwójka dorosłych ludzi (rodzice) nie potrafili jej utrzymać i się przewracała. Obecnie przyjmuje leki 4 razy dziennie i są to lamitrin i gabitril. I zmniejszają one ilośc napadów do jednego na dwa dni choć zdarzają sie tez dwa-trzy w ciagu jednego dnia. Czasem codziennie... Staramy sie omijać stresujące dla niej sytuacje ale w ostatnim roku technikum (klasa maturalna) zdarzyły się pierwszy raz silne ataki. Dwa razy została zabrana do szpitala ze szkoły gdyż atak opierał się na wyłączeniu się świadomości. Wykonywała ona jakieś ruchy ale zachowywała się jak bardzo pijana. Nie potrafiła mówić. Z trudem schodziła po schodach. Patrzyła sie nie rozpoznając osób dookoła lub poznając ale nie zawsze oznajmiając to błędnym spojrzeniem. Taki napad trwał kilka godzin... I objawiał sie jedynie zaburzeniami świadomości. Pierwszy zdarzył sie w szkole i pogotowie zabrało ja do szpitala. Następnego dnia rano dostała taki sam atak w szpitalu. Dwa razy podali jej relanium... I tak kilka godzin dochodziła do siebie. Śledziła w szpitalu tydzień bez żadnych napadów nakroplowkach... Po wyjściu ze szpitala nie miała żadnego ataku przez kolejny tydzień lub nawet dwa... Jedyne co było dziwne to fakt że po wyjściu ze szpitala była chłodna, nieczuła, obojętna i nawet mnie chciała zostawic... Powiedziała ze nie wie czemu ale chyba juz mnie nie kocha. Wtedy sie jej oświadczyłem i wszystko zaczęło sie układać. Za wyjątkiem ataków ktore wróciły do normy. Z czasem dostała kolejny atak w szkole i znowu trafiła do szpitala... Jeden raz przyjechałem po nią i doznała ataku w trakcie drogo do szkoły. To były te same reakcje... Była świadoma i czuła ze cos jest nie tak ale zła na mamę, na mnie, na szkołę po złości wychodziła z domu i w trakcie drogo do szkoły zauważyłem drapania powiek, przytłumione spojrzenie, trudność w wchodzeniu po schodach, krótkie odpowiedzi "mhm" którymi potwierdzała ze czuje sie dobrze... Ale brak logiki w jej zachowaniu. Brak kontaktu, drżące palce i wygladała jak silnie skacowana lub pijana. Zasnęła w tramwaju i... Po obudzeniu zupełnie straciła świadomość. Nie wiedziała gdzie jest. Wtedy próbowałem ja odwieźć z powrotem do domu... Zaczęła mnie gryźć. Nie wiedziałem czemu... Odwiozłem ją do domu i dochodziła do siebie około 6 godzin. Przy czym raz odzyskała świadomość i zjadła obiad ale zaraz potem położyła do łóżka i znowu odpłynęła... Zauważyliśmy podobne stany otępienia po całym dniu zajęć w szkole... Lub podczas matur... Jednak nie były to napady tylko takie stany bliskie tantum napadom. Nie potrafiła zawiązać Bytów albo rozmawiać ale dostrzegałem w niej świadomość tylko jakby bardzo trudno było jej sie skupić na najprostszych czynnościach. Takich sytuacji było kilka i tych napadów z nieświadomością zupełna były chyba łącznie... 5. Przy czym dwa pierwsze w szpitalu. Jeden gdy ja odprowadzałem do szkoły. Jeszcze kolejny w szkole. I niedawno miała ostatni. Wszystkie działy sie rano i wiązały się z stresem lub niewyspaniem. Z ta różnica że teraz w okresie wakacyjnym, gdy sie nie kłócimy jak niegdyś, ona sie wysypia i niestresuje wiec takich stanów miała zdecydowanie mniej. Dostała tego ataku po ponad tygodniowej obserwacji w szpitalu video-EEG gdzie zmniejszali i zwiększali jej dawki leków bardzo... Radykalnie i niechlujnie. W szpitalu nie dostała wielu ataków. Ale właśnie jakieś 2 dni po wyjściu ze szpitala postanowiłem do niej przyjść. Byliśmy sami rano... Wydawała się senna co nie było dla mnie niczym zaskakującym ale była świadoma. Świadomie i logicznie odpowiadała... Tuliła się... Położyłem sie obok niej... Leżeliśmy ona przysypiała... Bo była to wczesna pora (7 rano). Ona wstaje około 10... Wiec czekałem aż sie przebudzi. Po jakoejsx godzinie zaczęła mnie całować. Obcałowywać. Tulić... Nie powiem co jeszcze. Zachowywać się bardzo namiętnie. Na codzień ma bardzo stłumione uczucie podniecenia a na pewno nad nim panuje. Wystarczy jej przytulenie się... Nigdy sama nie wychodzi z taką inicjatywą. Ostatnio miała 2 razy wieczorem ochotę na potulenje i pocałowaniem sie (namiętnie ale bez stosunków)... Ale nie zrobiła tego bo gdy sie spotykaliśmy szybko jej mijała ochota i było normalnie. I w tym jednym momencie nagle zaczęła sie zachowywać namiętnie. Nalegając na bliskość i nie pozostawiając mi wyboru... Było to... Zupełnie jak nie ona. Samo porządnie. Tak wymusiła na mnie bliskość i podczas stosunku się uśmiechała, śmiała, odzywała... Całkiem normalnie. Jednak zachowywała sie jakby było w niej same porzadanie bez czułości. Po wszystkim sie wyłączyła... Położyła jakby spac... Ja zorientowałem sie że ma atak i stad to dziwne zachowanie. Zaczęła mieć trudności z odpowiadaniem i powiedziałem jej ze ma atak... Wstała i zaczęła chodzić po mieszkaniu próbując sie rozbudzić. Była logiczna ale nie potrafiła mowić... Położyłem ja do łóżka i... Odpłynęła. Jej świadomość znikła. Odpowiadała na pytania automatycznie: "Weronika - tak?" "Kochasz mnie? - kocham" "Weronika! - CO!?"... Odpowiadała automatycznie jakby instynktownie... Szukała nawet spodenek wiedząc ze gdzieś powinny byc. Ale nie potrafiła powiedzieć czego szuka ani domyślić sie gdzie mogą byc. Kręciła sie po pokoju i sprawdzała pod kołdra jakby przed chwila tam nie była... Nie umiałem jej uspokoić i zaczęła aż sie bać szukając tych spodenek... Położyłem ja... Za chwile znowu zaczęła mnie całować. Potrafiła powtarzać bezwiednie słowa ale nie potrafiła odpowiedzieć logicznie. A gdy miała przebłyski to nie umiała wydobyć słów. Powtarzają gdy jej mówiłem... "Ile masz lat? - cisza". "Masz 15 lat? - nie" "masz 20 lat? - mhm". "Masz 20 lat? - mhm" "masz 18 lat? - mhm"... Ale świadomości tam nie było albo była przytłumiona. I znowu zaczeka sie na mnie rzucać i całować... Ignorowałem to... I dopiero gdy ja tez ucałowałem, przytuliłem itd... Zaczęła znów odzyskiwać świadomość tak jak na początku. Dałem jej wtedy kartę i kazałem pisać swoje imię i odpowiadać na pytania... Tak pisala i zaczęła powoli kontaktować... Aż sie do mnie odezwała! Logicznie! Jej świadomość! Zacząłem jej sie pytać i okazało sie że nic nie pamietała tylko miała jakieś przebłyski.Ten atak trwał o wiele krócej (2 godziny?). Interesuje mnie jaki to ma związek pociąg seksualny z atakiem. Jak Dotac bliskość niewywoływania u niej takich stanie. Raz moze zachowywała sie podobnie jak podczas ataku ale było to spowodowane podnieceniem a nie atakiem... Natomiast skąd podniecenie w ataku? (To było nienaturalne w jej osobie, ona taka nie jest!) Czy to podniecenie moglo spowodować ze szybciej odzyskała świadomość? (Miałem takie wrażenie że to pozwalało jej szybciej sie pozbierać iż zwykle i to właśnie podczas tego podniecenia była coraz bardziej świadoma). Czy ognisko moze byc umiejscowione w ośrodku odpowiedzialnym za podniecenie lub cos takiego i dlatego jest wyciszone jego działanie w dniu codziennym? Czy powinnismy unikać podniecających sytuacji i seksu? Sęk w tym, że raz zupełnie nie potrafiła mowić, raz powtarzała biezwiednie słowa jakby automatycznie, raz potrafiła nawiązać jakiś kontakt ale nie umiała używać słów lub bardzo trudno było jej sie skupić... A po podnieceniu jakby była bardziej świadoma... To nie ma raczej sensu... Czy dzięki takiej obserwacji mozna określić położenie ogniska? Lepiej zdiagnozować? Szykowaliśmy sie na operacje i robili jej PET, mnóstwo rezonansow w tym specjalistycznych na szukanie zmian w korze... Video-eeg... I nie znakezli zacnych zmian w mózgu. Żadnych ognisk. Z tym ze przy eeg mieli za mało ataków i zrobią to badanie znowu... Ale nie mieli takiego ataku kilkugodzinnego, bo to sie niezmiernie rzadko zdarza. Czy jest ktoś bardziej mądry w tej kwestii? Moze nsuropsycholog? Który by cos powiedział w tej kwestii?
Pozdrawiamy