Od kilku lat choruje na nerwice i hipochondrię. Miewam migreny i bóle głowy, mam tez problemy z kręgosłupem głównie szyjnym. Ostatnio zaczęły doskwierać mi zatoki byłam przeziębiona, po raz kolejny w ostatnim czasie dostałam ten sam antybiotyk wiec poprawy w stanie zatok nie zauważyłam, w końcu trafiłam do laryngologa który stwierdził ze to nie jest leczenie na antybiotyk tylkk dał mi steryd. W tym samym czasie zauważyłam ze mam lewa źrenice większa od drugiej. Ja jako osoba z nerwica czesto się „oglądam” wiec chyba bym wiedziała ze tak mam. Poszłam do okulisty jednego który powiedział ze różnica nie jest jakaś wielka i mam prawidłowo reagujące źrenice, byłam
U drugiego okulisty powiedział mi to samo, poszłam do neurologa zbadała mnie stwierdzając ze mam wszystkie odruchy Ok ze te źrenice nie zawsze są nierówne zależy w jakim świetle. Rezonans mialam w marcu tego roku, wiec stwierdziła ze mogę zrobić to badanie jeszcse raz ale ze nie spodziewa się nic złego ale ja ciagle
Mam te nierówne źrenice zastanawiam się czy mogło mi się pogorszyć przes nerwice mało śpię ciagle myśle tylkk k tym żeby nic mi nie było a na badanie muszę trzy tygodnie czekać… czy istnieje szansa ze ta nierówność źrenic to jednak nie choroba tylko tak mam? Czy na sto procent zawsze to coś tak złego jak czytam w necie? W maju przeszłam covid myśle sobie ze to może przez
To?