Witam serdecznie! Nie wiem czy dobrze trafiłam w związku z tematem wątku, ale szukam pomocy/porad dotyczących nerwicy i stanów, jakie jej towarzyszą... Od kilku lat cierpię na nerwicę, która w ostatnim czasie znacznie się nasiliła... Z początku podczas silnego stresu miewałam silne bóle w klatce piersiowej i w okolicach serca, które powodowały trudności w oddychaniu. Po tym następowała u mnie utrata przytomności, spowodowana niedostarczeniem odpowiedniej ilości tlenu do mózgu, zaś po kilkunastu sekundach, gdy odzyskiwałam przytomność, atak powtarzał się. Sytuacja kończyła się zawsze wizytą na Izbie Przyjęć, lecz tam poza rutynowymi badaniami i lekami uspokajającymi nie dostawałam niczego innego. Jedyne co było postępem, to wykrycie u mnie arytmii serca. Lekarze powtarzali mi za każdym razem, że mam się wyciszyć i ograniczyć stres, a objawy/ataki same ustąpią, bo na nerwicę nie ma lekarstwa... Niestety do dnia dzisiejszego nie udało mi się ograniczyć stresu, a nerwica nabrała większego tempa. W ostatnim czasie ataki znacznie mi się nasiliły. Dostaję je częściej niż jeszcze rok temu... Zaczynają się w taki sam sposób jak zwykle, lecz po pierwszej utracie przytomności następuje u mnie totalna utrata świadomości. Nie ma ze mną kontaktu... Ciężko jest mi to opisać, bo przez "urwany film" nie potrafię odtworzyć tego, co się ze mną wówczas dzieje. Jedynie dzięki bliskim, którzy opowiadają mi o tym zdarzeniu, mogę opisać moje objawy... Po tym jak tracą ze mną kontakt, moje ciało/mięśnie nabierają niezwykłej siły, o wiele większej niż mam w rzeczywistości, a mój układ nerwowy powoduje tzw. "wyginanie" ciała. Wówczas tracę panowanie nad swoim ciałem i "wykręconymi" częściami ciała uderzam w co się da i gdzie popadnie. Bliscy mówią mi, że wtedy nie ma szans by utrzymać mnie w miejscu, ze względu na siłę jaką dostaje moje ciało. Taki moment "wyginania" trwa u mnie od kilku, do kilkudziesięciu sekund, a w tym czasie nadal jestem nieprzytomna. Następnie zdarza się, że odzyskuję przytomność, wstaję by "ogarnąć" co się ze mną dzieje, ale zaraz po tym mdleję i atak zaczyna się od nowa, od duszności i niemożności oddychania. Cały ten mój atak nerwicowy trwa przeważnie od pół, do jednej godziny i kończy się na tym, że w miarę możliwości odzyskuję świadomość, wykazując przy tym wyczerpanie fizyczne i psychiczne...i zasypiam... Jeżeli ktokolwiek z Was wie co mi dolega, bądź skąd się biorą u mnie takie objawy, jaka jest ich przyczyna, to bardzo proszę o odpowiedź. Z góry dziękuję.