Mój tato 9 października miał zawał serca, który doprowadził do zatrzymania krążenia. Do momentu przyjazdu pogotowia prowadziłam z bratem resustytację. Trwało to wieczność, ale dojechali. Niestety kiedy dotarli doszlo do zatrzymania krążenia, reanimacja trwala jakies 20 minut. Zabrano go do szpitala, zrobiono koronografię, podłącznomo do respiratora i wprowadzono w śpiączkę farmakologiczną. Jedyne co usłyszalam to stan bardzo ciężki i trzeba czekać. Od samego początku tato miał temperaturę wahającą sie od 37,5-40C. Pierwsza próba odłączenia od respiratora powiodła się - sam oddychał, jednak po 4 dniach znów podłączono go respiratopra.
Lekarze ciągle nic nie mówią. tylko trzeba czekać Okazało się, że miał bakterię e coli w gardle i paciorkowca kałowego.
Tomogra nie wykazał uszkodzeń mózgu ale lekki obrzęk.
Kiedy był w śpiączce farmakologicznej zginał prawą nogę, reagował na zimne okłady, płakał, kiedy mówiliśmy maszyny wariowały.
Od drugiej doby jego życia czytam mu gazety, książki, włączam radio, masuje nogi według wskazań bioenergoterapełty, ćwiczę ręce i nogi.
Dziś mijają 2 tygodnie jak sam oddych. Otworzył oczy i patrzy. Ma takie ludzkie oczy - bez mgły. Kiedy mówię do niego to stara sie łapać ze mna kontakt wzrokowy. Ogląda swoje ulubione filmy: 4 pancernych, jak rozpetałem drugą wojnę światową. Kiedy zakaładam słuchawli na uszy i stawiam laptopa przed nim to patrzy w ekran. Źrenice powiększają się i zmniejszają.
Kiedy łapię za nogę i przesunę do masowania otwiera szerzej oczy, rusza ustami. Kiedy przychodzimy i mówimy do niego otwira oczy i pokazuje miny na twarzy. Zaczął przełykać śline i po zmoczeniu ust reaguje zamykając je.
Od samego początku reaguje na ból. Ostatni chciałam mu poprawić gumke od maceczki tlenowej, bo wcisnęła mu się za ucho to szeroko otworzył oczy, spojrzał mi głęboko w oczy i wydał z siebie dźwięk eeeeee.
Robimy co sie da żeby wrócił do nas. Czytanie, oglądanie filmów, masaże bioenergoterapeutyczne, ćwiczenia rąk i nóg, muzyka Mozarta, owcza skóra na odleżyny. Teraz próbuję nawiązać kontakt z świetnym specjalistą zajmującym sie rehabilitacją osób w śpiączce.
Walczę ja i moja rodzina, bo musimy mu pomóc wrócić do nas.
Przebywamy z nim każdego dnia przez kilka godzin widzimy, że coś zmienia się ale lekarze twierdza że nie ma odruchu neurologicznego (nie wodzi oczami za palcem). Ciągle mówią ze stan bardzo ciężki stabilny.
ehhh... czy my zwariowaliśmy widząc to wszystko czy oni nie chcą nic mówić?