honey-87, masz ucisk na worek oponowy, a stąd najszybsza droga do ucisku na rdzeń, niestety. Niepokojące są tez osteofity / w Twoim wieku?. Warto, żeby Twój MRI obejrzał dobry neurochirurg, bo w moim szyjnym opisano osteofity, a były to rozpadające się kręgi uciskające na rdzeń. Nie masz powodu bać sie operacji. W Twoim wieku organizm szybko sie regeneruje, a skoro nie pomagaja metody zachowawcze, nie ma wyjścia. Trzeba tylko znależć dobrego operatora. Nawiasem, skąd jesteś?
Do GOŚCIA z powyższego postu , który przestrzega przed zabiegiem.
Jestem 10 lat po operacji Ls, na kilku poziomach. Przed zabiegeim dostałam psychozy z bólu, miałam porażenie wiotkie kończyn i zespól końskiego ogona.
Przykro mi, że musiałaś przejść dwa zabiegi w tak krótkim czasie /gdzie są tacy fachowcy?/. Zwracam się do Ciebie, bo widze, że jesteś przerażona tym, że natychmiast po zabiegu nie ustąpiły całkowicie dolegliwości. Ja wyłam z bólu jeszcze kilka tygodni, lekarz mówił do mojego męża, że porażenie kończyn pozostanie. W tej chwili chodzę tak, że nikt nie domysli się, że coś mi dolegało /w dalszym ciągu postępuje
dyskopatia, ale to juz nieuniknione/.
Mam zanik przewodzenia nerwu strzałkowego, brak odruchów w lewej nodze, a chodzę nie zarzucając stopy / co mi się zdarzalo w pierwszym roku po zabiegu często/. Jak to zrobiłam?
Rehabilitacja i silna wola. Postanowiłam na przekór wszystkim stanąć na nogi. Kosztowalo mnie to wiele wysiłku, do tej pory kilka razy w roku jeżdżę na rehabilitację. Wysiłek sie opłaca.
Wniosek z tego taki, że nie wolno sie załamać, bo wiele zalezy od naszego podejścia do swojego organizmu.
Nie powiem, że prowadze dawny tryb zycia /uprawianie sportów/, jednak pogodzenie się z ograniczeniami dużo daje.
Jestem zaliczana do osób niepełnosprawnych, jednak nie myśle o sobie jak o osbieie niepełbosprawnej.
Glowa do góry i do pracy nad soba - musi być dobrze