Właśnie szukam dobrego lekarza neurologa, bo już sama niewiem czy zostałam dobrze zdiagnozowana. W sierpniu 2017 mialam napad padaczki, utrata przytomności bez drgawek. Zrobiono mi tomograf rezonans i EEG i tylko na podstawie tego ostatniego stwierdzono padaczkę. Jako dziecko również chorowałam na padaczkę w postaci chwilowych "zawieszeń". Czy to na pewno jest pokłosie tamtej choroby, już sama niewiem czy ta choroba jest aż tak skomplikowana czy trafiam na samych amatorow eurologii... najgorsze dla mnie jest to że ciągle zmieniają mi leki a napady jak były tak są ok 1-3 w miesiącu, rzadko miewam aury, mam dwójkę małych dzieci i codziennie budzę się z myślą byle nie stało się to przy nich, jednak nie raz już się stało. Mam 26lat i totalnie niewiem co dalej robić. Wiem że niecały rok choroby to nic w porównaniu z ogromną ilością osób chorych całe życie ale totalnie się wypaliłam, po za tym wpadłam w depresję, boje się wychodzić z domu sama, praktycznie nigdzie nie ruszam się bez męża, bo wiem że tylko on potrafi mi pomóc w razie ataku. Czuje się niepotrzebnym ciężarem dla rodziny. Pomóżcie, jakie badania mogę jeszcze zrobić, może jest w tym kraju jakiś super neurolog u którego mogłabym zawitać, a może po prostu to normalne i odpuścić drążenia tematu??