Cieżko mi pisać , moja ukochana Mama przez dwa tygodnie leczyła się na depresję umiarkowaną ( wcześniej były zaniki pamięci , nerwowość i zagubienie ). Po tym czasie dostała się do szpitala ponieważ zaczęła tracić czucie w lewej części ciała (myślałam czy nie ma udaru) wyrok był inny potężny guz mózgu glejak IV stopnia (dodam , ze rok wcześniej TK głowy nic nie wykazało ). Po tym wyroku tj. braku możliwości jakiegokolwiek leczenia , zostało leczenie paliatywne i co i nic…pustka…dokładnie od momentu otrzymania diagnozy do śmierci minęło równe dwa miesiące.